- Wiktor Grudziński jest dobrym nauczycielem. Muszę powiedzieć, że chodzę ciągle poobijany, bo on mnie uczy męskiej, twardej gry pod koszem. I to wychodzi na plus - stwierdził Piotr Wojdyr zapytany o współpracę z doświadczonym zawodnikiem.
Wojdyr przez kilka lat trenował w młodzieżowych ekipach Asseco Prokomu, a następnie grał w drugiej i trzeciej drużynie mistrza Polski. Zawodnik jeszcze w wieku kadeta przeniósł się do nadmorskiej ekipy. - Postawiłem tam pierwsze kroki w seniorskiej koszykówce. Nabrałem doświadczenia i nie boję się rywalizować z seniorami - ocenił swój pobyt w Trójmieście.
Świetnie zapowiadającą się karierę Wojdyra zahamowały jednak kłopoty zdrowotne. - Przeszedłem ciężką kontuzję kolana. Miałem ponad osiem miesięcy przerwy. Ciężko wrócić po takiej kontuzji, ale z meczu na mecz jest coraz lepiej i czuję się pewniejszy oraz silniejszy - stwierdził w rozmowie ze Sportowefakty.pl.
O powrocie najwyższego koszykarza w lidze pisało się już latem, jednak ostatecznie Wojdyr trafił do Spójni już w trakcie rozgrywek, w których rozegrał do tej pory dwanaście spotkań. - Źle dogadałem się ze Startem i ze Spójnią. Jest w tym dużo mojej winy. Ja trochę namąciłem w tej sprawie - przyznał zapytany o przyczynę opóźnionego transferu do stargardzkiej ekipy.
Jego zespół przegrał ostatnie dwa mecze. Ten czwartkowy był szczególny dla Wojdyra, gdyż spotkał się z zawodnikami, z którymi jeszcze nie tak dawno grał i trenował. - Znam ich bardzo dobrze, ale ciężko powiedzieć, czy to się przydało. Po prostu nie wyszedł nam ten mecz - skomentował. Gdynianie od początku uzyskali przewagę prowadząc do przerwy 42:25. - Start grał na bardzo dobrej skuteczności. My w pierwszej połowie nie mogliśmy nic z tym zrobić. Nie trafialiśmy do kosza. Start był bardzo mocny w obronie, zaskoczył nas defensywą na całym boisku - analizował center Spójni. - W drugiej połowie pokazaliśmy charakter, że potrafimy grać z nimi na równi. Zeszliśmy na siedem punktów, ale Kostrzewski trafił trójkę, pociągnął też Młynarski i różnica znów się zwiększyła - dodał oceniając drugą, lepszą część spotkania.
Tegoroczny terminarz dość dziwnie układa się dla Spójni. Mecze przeplatają dłuższe niż zwykle przerwy. Pomiędzy kolejnymi dwoma spotkaniami stargardzianie będą odpoczywać dziesięć dni. - Gdy gra się mecz po meczu to zawodnik jest w gazie. Dwa tygodnie przerwy raczej wybija z rytmu - stwierdził Wojdyr w odniesieniu do tej sytuacji, która jest już kolejną taką w tym sezonie.