Słońca stanęły przed szansą odwrócenia niekorzystnego bilansu zwycięstw do porażek (15/20). Przed ekipą Alvina Gentry'ego seria spotkań w US Airways Center. Siedem na osiem kolejnych meczów drużyna rozegra przed własną publicznością. Serię takich spotkań Suns zaczęli od wygranej z Leśnymi Wilkami z Minnesoty, którzy nie potrafią przerwać niekorzystnej passy dziewięciu porażek z rzędu w bezpośrednich rywalizacjach obu drużyn. To drugi taki bilans Słońc przeciwko rywalom po serii 10-0 z Washington Wizards.
Bohaterem ekipy z Arizony był tym razem weteran ligi Grant Hill. Skrzydłowy Słońc zdobył 15 ze swoich 20 punktów - co jest jego indywidualnym rekordem sezonu - w drugiej połowie. Kolegę z zespołu chwalił Kanadyjczyk Steve Nash, bez którego drużynie trudno byłoby pokonać Leśne Wilki. Rozgrywający Suns rozdał aż 17 asyst! - On jest wspaniały. Potrzebowaliśmy każdej jego umiejętności tego wieczoru - komplementował kolegę z drużyny Kanadyjczyk.
Od Hilla i Nasha poziomem nie odstawał jak zwykle Marcin Gortat. Polak od dłuższego czasu prezentuje równą i wysoką formę. Spędził na parkiecie prawie 35 minut, w tym okresie osiągając rezultat 17 punktów (choć w ostatnich trzech meczach przed All-Star Weekend Gortat nie schodził poniżej granicy 20 "oczek"). Trafił 6/10 rzutów z gry, ale nie pomylił się już z linii rzutów wolnych (5/5). Do tego dołożył sześć zbiórek oraz po jednym bloku i przechwycie.
- To zwycięstwo daje nam szansę, aby wziąć głęboki oddech i zdać sobie sprawę, że powrót na parkiety oznacza dla nas jeszcze wiele roboty do zrobienia. Zostały nam jeszcze 32 mecze do rozegrania i musimy wygrać większość z nich, jeśli chcemy zostać w grze o play-off - powiedział szkoleniowiec Suns, Gentry.
Dla ekipy z Minnesoty 23 punkty rzucił Kevin Love - zwycięzca konkursu rzutów za trzy podczas All-Star Weekend.
***
Po show podczas meczu East kontra West w All-Star Weekend nadal w gazie jest LeBron James. Gwiazdor Żaru przeciwko Portland Trail Blazers rzucił 38 punktów, dokładając do tego 11 zbiórek i 6 asyst. Pod nieobecność Chrisa Bosha (opuścił spotkanie z powodu tragedii rodzinnej, wcześniej wystąpił we wszystkich meczach Heat tego sezonu) ciężar gry ekipy z Miami spoczął na duecie James-Dwayne Wade. Obrońca Żaru dołożył 33 "oczka" i 10 asyst (71 ze 107 punktów całej drużyny zdobyła ta dwójka).
21 zwycięstwo odnieśli koszykarze Los Angeles Clippers, którzy pokonali Sacramento Kings. 22 punkty dla zwycięzców rzucił Chris Paul. O sukcesie drużyny z Miasta Aniołów przesądziła czwarta ćwiartka, w której zespół zbudował w pewnym momencie 19-punktową przewagę nad rywalem. Wygranej Clippers nie byłoby bez bardzo dobrej dyspozycji rzutowej Mo Williamsa w ostatniej kwarcie. Wówczas rezerwowy trafił cztery celne "trójki" (w sumie 18 punktów Williamsa).
W kapitalnej dyspozycji są gracze Oklahomy City Thunder. Grzmot pokonując groźne Orlando Magic odniósł siódme zwycięstwo z rzędu i legitymuje się bilansem 29-7. Gości do wygranej w Amway Center poprowadził MVP meczu East - West, Kevin Durant - zdobywca 38 punktów. Nie pomogły 33 punkty Dwighta Howarda dla Magików.
Durant miał słaby początek spotkania, rozkręcił się dopiero w drugiej połowie, a 18 ze swoich 38 punktów zanotował w ostatniej kwarcie. - Byłem bardzo zły na siebie po pierwszej kwarcie. Jednak moi koledzy z drużyny i trener pocieszali mnie i wierzyli we mnie. To podziałało na mnie i zacząłem rzucać z gry i rzutów wolnych - mówił Durant.
Wyniki:
Orlando Magic - Oklahoma City Thunder 102:105
(D. Howard 33, J. Richardson 16, J. Nelson 15, R. Anderson 15 - K. Durant 38, R. Westbrook 29 (10 as), J. Harden 13)
Phoenix Suns - Minnesota Timberwolves 104:95
(G. Hill 20, M. Gortat 17, C. Frye 14 - K. Love 23 (10 zb), L. Ridnour 15, N. Pekovic 14)
Sacramento Kings - Los Angeles Clippers 100:108
(D. Cousins 23 (10 zb), T. Evans 18, M. Thornton 18, J. Fredette 11 - C. Paul 22, M. Williams 18, R. Foye 16)
Portland Trail Blazers - Miami Heat 93:107
(L. Aldridge 20, J. Crawford 18, N. Batum 17 - L. James 38 (11 zb), D. Wade 33 (10 as), M. Chalmers 12)