W styczniu minął rok od objęcia rządów w PZKosz przez Grzegorza Bachańskiego. W tym czasie w związku niewiele się zmieniło. Ta organizacja nadal jest finansową ruiną, postępu nie dostrzegłem żadnego. A przepraszam, pojawiła się nowa strona internetowa. Utworzono nikomu niepotrzebny Puchar PZKosz, pojawiają się transmisje z turniejów finałowych mistrzostw Polski młodzieży. To ostatnie akurat cieszy, ale tego nie można uznać za priorytet.
Bachański tłumaczy, że jego poprzednik wygenerował ogromne długi, ale udało się zredukować straty. Nadszedł wybawiciel? Nic bardziej mylnego. Przecież Bachański był w PZKosz już za poprzednich kadencji. Zatem doskonale orientował się w sytuacji finansowej związku. Narzekanie na Romana Ludwiczuka to w tej sytuacji nic innego jak zrzucanie winy. Bo kandydując na prezesa mniemam, że Bachański był świadomy wszystkich problemów związanych z koszykówką. Nie bronię poprzednika, lecz tego typu wypowiedzi mnie... rozśmieszają. Narzuca mi się tutaj porównanie - Czy którykolwiek trener wypomina poprzednikowi błędy? Nie, bo przychodzi świadomy słabości drużyny....
Mam jednak wrażenie, że tzw. Nowy PZKosz odbił się od ściany. Chciał wprowadzić świeżość, inny system zarządzania związkiem, a upadł jeszcze niżej. Degrengolada. Ba, organizacja znalazła się na skraju bankructwa. Z trudnej sytuacji próbowała wyjść zwalniając mistrza Polski z pierwszej rundy Tauron Basket Ligi. Choć oficjalnie wszyscy temu zaprzeczają, to nie sposób tego nie powiązać z podpisaniem nowej umowy z firmą Prokom, która sponsoruje... koszykarzy z Gdyni.
Obecnie czytamy, że PZKosz pożyczył pieniądze od ekstraklasowego klubu! To istne kuriozum. Przecież Bachański jest też wiceprezesem Polskiej Ligi Koszykówki (gdzie się podziała ta autonomia?), a zatem stoi nad PGE Turowem Zgorzelec. Wątpliwe, by wicemistrzowie Polski z tego tytułu mieli jakieś korzyści (mimo wszystko w to wierzę), ale nie zmienia to faktu, że w poważnej organizacji takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.
Zszokował mnie zupełnie wywiad z Bachańskim. Prezes PZKosz stwierdził w nim, że związek zasługuje na sponsora. Zastanawia mnie tylko skąd taki wniosek. Organizacja ledwo funkcjonuje, kto wie ile jeszcze przeżyje. Mało tego, coraz głośniej słychać o kolejnych konfliktach. Reprezentacja Polski mimo solidnego składu nie odnosi spektakularnych sukcesów, które zwiększyłyby wartość medialną dyscypliną.
Spójrzmy prawdzie w oczy - gdyby nie Marcin Gortat, gdyby nie powiązane z basketem cheerleaderki Asseco Prokomu Gdynia, to przeciętny Kowalski nie słyszałby o koszykówce praktycznie wcale. W rankingach ten sport wyprzedza przynajmniej z siedem dyscyplin. Nawet pomijając te sztandarowe, to i tak koszykówka znajduje się daleko. I światełka w tunelu nie widać.
Nowy PZKosz działa już ponad rok. Chciałbym powiedzieć, że jest coraz lepiej. Zamiast tego... nie słyszę nic. Bachański działa po cichu, a kiedy już się publicznie wypowiada, to mówi niewiele konkretów. Tego chyba można było się spodziewać, bo w trakcie swoich wystąpień przed wyborami w PZKosz też słyszeliśmy tylko puste hasła....