Piotr Dobrowolski: W spotkaniu ze zdecydowanie niżej notowanym MOSiR-em "złamaliście" rywala dopiero w trzeciej kwarcie. Dlaczego tak późno?
Tomasz Pisarczyk: Od samego początku ciężko nam było złapać właściwy rytm gry. Ciężko jest mi powiedzieć, z czego to wynikało, ale nie da się ukryć, że w ataku graliśmy chaotycznie, a w obronie daliśmy rywalom zbyt wiele swobody. Na szczęście w drugiej połowie zaprezentowaliśmy się dużo lepiej.
Tak wyrównana gra w pierwszej połowie wynikała z tego, że rywal grał tak dobrze, czy może dlatego, że zlekceważyliście przeciwnika?
- Nigdy nie lekceważymy przeciwników. Pierwszą połowę zaczęliśmy po prostu zbyt ospale. Jak już wspomniałem, daliśmy rywalom zbyt wiele swobody i do połowy straciliśmy 40 punktów. Drugą połowę zaczęliśmy lepiej, nasza gra była agresywniejsza i dzięki temu straciliśmy tylko 24 punkty, co pozwoliło nam odnieść zwycięstwo.
Zagrałeś przez prawie 19 minut, ale oddałeś tylko 2 rzuty z gry. Mało...
- Tak wyszło. Mnie przede wszystkim cieszy kolejne zwycięstwo.
Wcześniej Kutno i Przemyśl, teraz Krosno. Wszystkie te zespoły sprawiły wam duże trudności. Beniaminki są w tym sezonie aż tak mocne?
- W każdym z tych zespołów jest wielu doświadczonych zawodników, którzy mają za sobą wstępy zarówno na parkietach pierwszej ligi, jak i ekstraklasy, także nie są to zespoły ani słabe, ani mało doświadczone. Problemów z pokonaniem Kutna, Przemyśla i Krosna było faktycznie sporo, ale najważniejsze, że nam się udało.
Wydawało się, że ustabilizowaliście już formę, tymczasem na konferencji powiedziałeś, że styl cieszy mniej niż sam wynik. To skutek ciężkich treningów, czy bierze się to z czegoś innego?
- Miałem na myśli pierwszą połowę meczu z Krosnem. Druga, uważam, wyglądała już dużo lepiej, więc myślę, że nie ma co się martwić o naszą formę.
W spotkaniu z MOSiR-em zabrakło Huberta Radke...
- Hubert jest przeziębiony.
Jak bardzo zaskoczył was brak Marcina Salamonika i świetna dyspozycja Piotra Pluty, przy słabej grze Sławomira Nowaka?
- Spodziewaliśmy się, że mecz z Krosnem nie będzie łatwy, bo w zespole jest wielu groźnych zawodników. Brak Marcina był na pewno dla nas dobrą wiadomością. A co do Piotrka Pluty to wiedzieliśmy, że jest niebezpieczny w ataku i do przerwy faktycznie szalał.
Miałeś długą przerwę z powodu urazu. Jak czujesz się teraz?
- Czuję się dobrze. Po kontuzji nie ma już śladu.
Angażujesz się w grę na sto procent, czy jednak wciąż istnieje w podświadomości pewna blokada i uważasz na kontuzjowaną nogę?
- O nodze już dawno zapomniałem i skupiam się wyłącznie na grze.
Wraz ze swoją partnerką, Emilią Sekutowską, wystąpiłeś w telewizji śniadaniowej. Jak wspominasz występ w tym programie?
- Na pewno było to ciekawe i nowe doświadczenie zarówno dla mnie, jak i dla Emilii. Sam występ wspominam bardzo miło. Dodatkowo była to okazja zobaczyć, jak wygląda telewizja "od kuchni".
W swojej karierze występowałeś już w kilku klubach. Pozostaniesz w położonym blisko rodzinnych Kielc Radomiu na dłużej?
- To nie jest pytanie do mnie, a do działaczy i trenera.
Wcześniej grałeś w ekstraklasie w barwach Siarki. Najwyższa klasa rozgrywkowa to spełnienie twoich ambicji, czy jednak marzysz o czymś więcej?
- Przede wszystkim chciałbym pograć jeszcze kilka sezonów na przyzwoitym poziomie. Miło byłoby zagrać w przyszłym roku w barwach Rosy w PLK. Byłoby to w jakimś stopniu spełnienie moich koszykarskich celów.
Obecnie znajdujecie się na drugim miejscu. W tym przypadku trafiacie na Spójnię. To dobry rywal w pierwszej fazie play-off, czy wolelibyście grać z inną drużyną?
- Mecze ze Spójnią na pewnie nie należałyby do łatwych. Jeśli na nich trafimy, to będziemy się wtedy martwić jak ich pokonać w play-offach. W tym momencie skupiamy się na treningach i dwóch najbliższych meczach, które chcemy wygrać.
Rosa jest na tyle silna, że zdoła awansować do Tauron Basket Ligi już w tym roku?
- Myślę, że nasz zespół jest na tyle mocny, żeby wygrać z każdym w lidze. W play-offach będziemy bili się do ostatniego gwizdka.