To zupełnie inna porażka - wywiad z Dardanem Berishą, rzucającym Anwilu Włocławek

Jak zwykle starał się za dwóch i jak zwykle starał się brać na siebie ciężar zdobywania punktów, ale tym razem jego rzuty nie wpadały do kosza tak często i ostatecznie Dardan Berisha, bo o nim mowa, nie uchronił Anwilu Włocławek od porażki w starciu z PGE Turowem Zgorzelec. Po ostatniej syrenie koszykarz udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Jaki to był mecz w twojej opinii? Gdzie należy szukać przyczyn porażki?

Dardan Berisha: Myślę, że zagraliśmy dzisiaj naprawdę dobrze, ale pomimo tego przegraliśmy. PGE Turów grał bardzo skutecznie, przyjechali do nas z nożem na gardle i walczyli o życie, stąd byli bardzo zmotywowani i trafiali bardzo ciężkie rzuty. My za to zagraliśmy troszeczkę słabiej niż w ostatnich meczach i stąd ta porażka. Turów zasłużył na wygraną, ale my daliśmy z siebie naprawdę dużo, walczyliśmy do ostatnich sekund i ani przez chwilę nie odpuściliśmy tego spotkania.

Rozpoczęliście to starcie od stanu 9-0 i 13-2. Potem jednak było już tylko gorzej...

- Na początku rzeczywiście wychodziło nam zupełnie wszystko, zaczęliśmy mecz bardzo mocno, ale wiedzieliśmy, że Turów tego spotkania nie odpuści. Oni podchodzili do tego starcia jak my do pojedynku z Zastalem Zielona Góra dwa tygodnie temu i szybko wrócili do gry. Nam brakowało może trochę szczęścia, bo czasami jeden trafiony rzut więcej robi różnicę, daje jakąś przewagę psychologiczną.

Prowadziliście na początku meczu, bo bardzo mocno naciskaliście na niskich graczy PGE Turowa. Krzysztof Szubarga zanotował dwa przechwyty, wymusiliście trzy faule Giedriusa Gustasa. Wówczas trener Jacek Winnicki wziął czas, a wy wróciliście do obrony statycznej. Tak miało to wyglądać?

- Trzeba dużo sił by grać w takim tempie, jak my graliśmy na samym początku i niestety nie jest możliwe by grać tak cały mecz. Poza tym, ciężko gra się z zespołem, który przegrywając, zaczyna rzucać z daleka i trafia na tak dobrym procencie za trzy (prawie 60 procent, 13 z 22 prób - przyp. M.F.) i to w naszej hali. I najgorsze, że część z tych prób to nie były rzuty z wolnych pozycji, ale z ręką na twarzy. Już do przerwy mieli 10 trójek celnych, dlatego w trzeciej kwarcie zmieniliśmy nieco obronę i te trójki już tak często nie wpadały, ale mimo to przegraliśmy.

PGE Turów prowadził do przerwy 48:40, potem w połowie trzeciej kwarty 55:43. Wy zdołaliście jednak wrócić do gry i w pewnym momencie prowadziliście 58:57. Czego wówczas zabrakło by zbudować kilkupunktową przewagę?

- Właśnie brakowało jednego-dwóch rzutów, które wpadłyby do kosza w momencie, kiedy doszliśmy ich w trzeciej kwarcie. Niestety wówczas więcej zimnej krwi zachowali przeciwnicy i to oni złapali drugi oddech. Gdybyśmy to my wyszli wówczas na kilka punktów prowadzenia, to byłby to dla Turowa taki nóż w plecy i nie sądzę, by się podnieśli. Niestety, stało się zupełnie odwrotnie. Ponadto ten pościg z trzeciej kwarty kosztował nas bardzo wiele sił i niestety nie byliśmy w stanie zagrać skutecznej w ostatniej odsłonie. Cały czas próbowaliśmy, ale Turów grał spokojniej, pod koniec meczu znowu trafił kilka trójek i tak to się skończyło.

Trener Krzysztof Szablowski powiedział, że bardzo mocno przygotowywaliście się pod Konrada Wysockiego, który ostatecznie do Włocławka nie przyjechał. To miało wpływ na losy tego spotkania?

- Tak, dokładnie. Wysocki to bardzo istotny element w drużynie ze Zgorzelca i rzeczywiście przewidywaliśmy, że Jacek Winnicki będzie starał się maksymalnie go wykorzystać przeciwko nam. W ostatniej chwili okazało się, że on do Włocławka nie przyjechał, musieliśmy szybko zmieniać swoje założenia i to na pewno spowodowało pewne problemy.

Na pewno nie przygotowywaliście się pod Damiana Kuliga, który okazał się cichym bohaterem tego spotkania...

- Damian dzisiaj zagrał bardzo dobrze, dużo rzucał, dużo trafiał, pomagał innym zawodnikom i zrobił nam bardzo dużo krzywdy. Oczywiście wiedzieliśmy, że Kulig to bardzo dobry zawodnik, ale nie sądziliśmy, że zagra aż tak skutecznie. Chociaż z drugiej strony on przyszedł do tego zespołu kilka dni temu, nie brał udziału w tych ostatnich porażkach, więc nie miał żadnych problemów mentalnych. Zagrał na świeżości, nie miał nic do stracenia, podobnie zresztą jak Arthur Lee. Zobaczymy jednak czy w kolejnych meczach, gdy będą musieli dostosować się do systemu PGE Turowa, będą grali równie skutecznie. Pamiętam przecież jak rok temu Chris Thomas przyszedł do nas i bez treningów wygrał nam pierwszy mecz z AZS Koszalin (rzucając 17 punktów - przyp. M.F.), a później jednak nie grał już tak dobrze i na pewno nie na miarę swojego potencjału.

Czyli Damian Kulig nie będzie grał tak skutecznie w kolejnych meczach?

- Nie, nie to chciałem powiedzieć. Damian to świetny zawodnik, życzę mu wszystkiego dobrego, ale chcę po prostu powiedzieć, że bardzo często nowy gracz, który przychodzi do zespołu na świeżości i nie ma tego ciężaru ostatnich porażek, jest kluczowy. A później wchodzi w system drużyny i niekoniecznie gra tak skutecznie, jak na początku.

Ta porażka jest zupełnie inna od tych, które doznawaliście w przeszłości. Można powiedzieć, że to taki wypadek w kontekście przygotowań do play-off; przygotowań, które pod wodzą nowego trenera rozpoczęliście poniekąd dopiero miesiąc temu...

- Oczywiście, porażki się zdarzają, ale myślę, że możemy cieszyć się z tego, że ta porażka jest w zupełnie innym stylu, niż te poprzednie. Dzisiaj nikt się nie poddał, a wręcz przeciwnie - każdy dawał z siebie wszystko, każdy był zaangażowany i jako zespół nie spuściliśmy głów np. już w trzeciej kwarcie. Dlatego trenujemy dalej, walczymy dalej, jest jeszcze sporo meczów do rozegrania i w play-off będzie na pewno lepiej.

Źródło artykułu: