Sami sobie winni - relacja z meczu WKS Śląsk Wrocław - GTK Fluor Gliwice

GTK Fluor Gliwice porażką z WKS Śląskiem Wrocław zamówił sobie powtórną "wycieczkę" na Dolny Śląsk. Za dwa tygodnie oba zespoły znów staną w "Kosynierce" naprzeciw siebie.

WKS Śląsk Wrocław pierwsze miejsce w tabeli grupy B zapewnił sobie już na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej. GTK Fluor Gliwice z kolei przed meczem z liderem udział w fazie play-off miało już zagwarantowane, jednak do końca nie wiadomo było, z którego miejsca wystartuje. O lokaty od szóstej do ósmej walczyły bowiem trzy zespoły - Alba Chorzów, AZS AGH Alstom Kraków i właśnie gliwiczanie. Każdy z teamów za wszelką cenę chciał uniknąć w ćwierćfinale Wojskowych. GTK było na tyle w komfortowej sytuacji, że w przypadku zwycięstwa w sobotę, uniknęłoby pechowej ósmej lokaty bez oglądania się na rywali. Zadanie stało przed nimi jednak trudne, bo pomimo licznych osłabień WKS-u, dalecy byli od roli faworyta. W tej sytuacji drużyna z województwa śląskiego musiała liczyć na porażkę Alby lub Alstomu. Te jednak stanęły na wysokości zadania i wygrały swoje mecze. Krakowianie sensacyjnie pokonali Stal Ostrów Wlkp., natomiast Alba po nerwowej końcówce ograła KKS Mickiewicz-Romus Katowice.

Z tego względu gliwiczanie wyszli na spotkanie ze Śląskiem niezwykle zmobilizowani i w pierwszym minutach gry oglądaliśmy wiele pojedynków w parterze. Wojskowi, mimo iż zagrali bez trójki swoich asów - Marcina Kowalskiego (uraz stawu skokowego), Rafała Glapińskiego (kontuzja barku) i Adriana Mroczka-Truskowskiego (zawieszenie za przekroczenie limitu przewinień technicznych) - nie zamierzali odpuścić rywalowi ani przez chwilę i już w pierwszej kwarcie wypracowali sobie wysoką przewagę. Na tej skorzystali młodzi gracze - Maksym Kulon, Tomasz Bodziński i Aleksander Raczek. Ten ostatni jednak spędził na parkiecie nieco ponad minutę, bowiem skręcił staw skokowy i resztę spotkania musiał obejrzeć z ławki.

Napływające niekorzystne dla GTK wieści z Chorzowa sprawiły, iż podopieczni trenera Ryszarda Poznańskiego już w połowie drugiej kwarty rzucili wszystko na jedną kartę i zaczęli bronić na całym boisku. To się jednak zemściło. Słynący z szybkiego ataku "Trójkolorowi" przeprowadzili kilka skutecznych akcji, z Radosławem Hyżym w roli głównej i szybko wybili z głowy rywalom myśl o korzystnym wyniku. Gliwiczanie przegrali 61:95, zajęli ósme miejsce po sezonie zasadniczym i 11 kwietnia znów zagrają przeciwko Śląskowi, tym razem w ćwierćfinale play-off. - Za dwa tygodnie spodziewam się o wiele trudniejszego meczu. Faza play-off jest bardzo specyficzna. Tam już nikt nie odpuszcza, walka idzie o awans i trzeba być skoncentrowanym, by głupią porażką nie zamknąć sobie drogi do 1. ligi - powiedział Wojciech Leszczyński, zawodnik Śląska.

WKS Śląsk Wrocław – GTK Fluor Gliwice 95:61 (26:10, 23:19, 26:24, 20:8)

WKS Śląsk: Grygiel 21, Hyży 20, N. Kulon 16, Leszczyński 15, Łopatka 10, Bochenkiewicz 7, Płatek 2, M. Kulon 2, Bodziński 2, Raczek 0.

GTK Fluor: Szymański 16, Podulka 15, Malona 8, Stankala 7, Antoniak 6, Sobański 4, Leszczyński 3, Soehrich 1, Wróbel 1, Mazanek 0, Kubista 0.

Komentarze (0)