W 9. minucie spotkania Anwil Włocławek prowadził z PGE Turowem Zgorzelec 24:12 i wydawało się, że odniesie bezproblemową wygraną. Goście grali bardzo skutecznie w obronie i pomysłowo w ataku, a także umieli wykorzystać poszczególnych koszykarzy: dziewięć punktów w pierwszej kwarcie zaliczył Łukasz Majewski, a sześć - Nick Lewis. - Początek meczu był bardzo dobry. Byliśmy mocno skoncentrowani, dobrze graliśmy w obronie, to i atak się nam otworzył - tłumaczy John Allen, który także miał swój udział w budowaniu przewagi - zdobył pięć pierwszych oczek zespołu.
Pod koniec pierwszej kwarty trener Jacek Winnicki dokonał jednak kilku zmian w składzie i gra jego drużyny zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej. Tym samym jeszcze przed drugą odsłoną Turów przegrywał tylko 20:26, a przed przerwą - 39:43. Po zmianie stron szala co i rusz przechylała się raz na korzyść zgorzelczan, raz na korzyść włocławian. Po przechwycie wspomnianego Allena, Anwil wygrywał już 47:42 by za chwilę oddać pole gospodarzom, którzy wyszli na prowadzenie 52:49 oraz 59:54.
- To był bardzo wymagający mecz, ale my byliśmy do niego doskonale przygotowani. Wiedzieliśmy co zagra Turów i choć momentami gospodarze przejmowali kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie, to jednak cały czas byliśmy bardzo blisko i nie pozwalaliśmy im rozwinąć skrzydeł - opowiada Amerykanin, który po trzech kwartach miał na swoim koncie już 17 oczek, a Anwil wygrywał 63:61. Duża w tym zasługa również innego gracza z USA, wspomnianego Lewisa. Silny skrzydłowy w trzeciej odsłonie zdobył aż 12 ze swoich 18 punktów.
W ostatniej kwarcie gospodarze starali się dojść rywala, dwukrotnie do remisu doprowadził Giedrius Gustas, a ważne trafienia zaliczali David Jackson i Daniel Kickert, ale Anwil nie pozwolił wyrwać sobie zwycięstwa. Asystę za asystą rozdawał Krzysztof Szubarga, dwie trójki zaliczył Lawrence Kinnard i ostatecznie włocławianie wygrali 79:76. - Ten mecz to był taki przedsmak tego co będzie w play-off. Cały sezon zasadniczy to właściwe tylko przygotowanie do tej decydującej rundy, która wszystko rozstrzyga. To zwycięstwo pozwala nam wierzyć w siebie i w to, że jesteśmy na dobrej drodze - komentuje Allen.
Tuż po ostatniej syrenie gracze Anwilu nie wiedzieli jeszcze co oznacza wygrana nad PGE Turowem, gdyż nie był znany wówczas rezultat ze Słupska. Po kilku minutach okazało się, że Energa Czarni wygrali z Zastalem, a więc w ćwierćfinale Anwil zmierzy się z drużyną... ze Zgorzelca. - Nie ważne z kim byśmy grali w play-off i tak bylibyśmy gotowi. Zależy nam tylko na tym by grać skutecznie, by kontynuować zwycięską passę. Czujemy, że jesteśmy mocni i możemy pokonać każdego - opowiada amerykański rzucający.
Włocławianie pokonali zgorzelczan, gdyż zagrali na bardzo wysokiej skuteczności - trafili aż 17 z 25 rzutów za dwa oraz 9 z 22 trójek, co łącznie dało 55 procent trafień z gry. Tym samym podopieczni Krzysztofa Szablowskiego przełamali serię PGE Turowa, która tylko w tym sezonie wynosiła już trzy porażki. Ogółem Anwil nie potrafił przełamać zgorzelczan w sześciu poprzednich spotkaniach po raz ostatni wygrywając w marcu 2010. Mają więc włocławianie porachunki z przygranicznym zespołem. - Na pewno cieszymy się, że pierwsze dwa mecze zagramy u siebie w domu. To da nam pewną przewagę. Jestem pewien, że trenerzy wykonają wielką robotę i odpowiednio przygotują nas do tej rywalizacji, która z pewnością będzie niebywale wymagająca - kończy swoją wypowiedź Allen.
John Allen: Przedsmak play-off
Anwil Włocławek przełamał fatalną serię trzech kolejnych porażek w tym sezonie z PGE Turowem Zgorzelec, pokonując wicemistrza Polski w ostatniej kolejce fazy szóstek 79:76. Jednym z bohaterów spotkania był John Allen - amerykański koszykarz zdobył 19 punktów, będąc najskuteczniejszym graczem spotkania.
Źródło artykułu: