W obu półfinałowych spotkaniach w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji gołym okiem można było zauważyć, że radomianie nie grali tak, jak wszyscy przewidywali. Skupili się na grze po obwodzie, podczas gdy pod koszem rządził i dzielił Piotr Zieliński. - Nie realizowaliśmy założeń taktycznych - mówił po zakończeniu drugiego meczu kapitan Rosy, Piotr Kardaś.
Sobotnie starcie gospodarze rozstrzygnęli na swoją korzyść w końcowych fragmentach. W niedzielę nie byli w stanie odrobić straty. - Zabrakło siły i agresji - potwierdził zawodnik. Szkoleniowiec Rosy, Mariusz Karol, zauważył jednak: - Żeby realizować założenia taktyczne i myśleć o zwycięstwie z takim rywalem jak Dąbrowa, trzeba mieć pięciu, sześciu równorzędnie grających koszykarzy. Jak spojrzymy w statystyki, to u nas w niedzielę punktowało zaledwie trzech, w porywach czterech.
Trener radomian nie chce obarczać porażką żadnego z zawodników. - Nie będę mówił personalnie, bo nie o to chodzi. Wygrywamy i przegrywamy jako drużyna. Można mówić, że gdyby ważne rzuty trafili Piotrek czy Kuba Zalewski, to wynik mógłby być inny. Pretensji jednak nie mam. Wzięli na siebie odpowiedzialność, podjęli ryzyko, a że nie trafili, mówi się trudno, taki jest sport - nie ukrywał opiekun Rosy.
Piotr Kardaś nie załamuje jednak rąk. - Rywalizacja trwa. Jedziemy teraz do Dąbrowy walczyć i wygrywać - zakończył kapitan. W podobnym tonie wypowiadali się inni zawodnicy Rosy, wraz ze sztabem szkoleniowym.