Mateusz Zborowski: Kuba twoje nazwisko znalazło się na liście 66 zawodników, którzy zostali zgłoszeni do draftu. Czy twój udział w naborze do NBA jest już przesądzony?
Jakub Parzeński:
Tak naprawdę mam jeszcze trochę czasu, aby przemyśleć, czy na pewno chcę brać udział w drafcie. Wszystko wyjaśni się w połowie czerwca, gdyż wtedy będę po jednym z prestiżowych europejskich campów.
Jak realnie oceniasz swoją szansę przy ewentualnym wyborze? Jesteś gotowy podjąć tak duże wyzwanie i wyruszyć na podbój USA?
- Patrząc realnie w tym momencie i na tym etapie kariery mam niewielkie szanse na wybór w drafcie. Jednak nie to jest dla mnie najważniejsze. Dużo ważniejsze jest to, że dzięki temu zgłoszeniu będę mógł pokazać się na arenie międzynarodowej. Daje mi to możliwość uczestniczenia, a także pokazania swoich umiejętności w campach i warsztatach odbywających się pod okiem uznanych trenerów oraz w obecności scoutów. Do tego treningi oraz mecze z najlepszymi europejskimi zawodnikami w moim wieku też nie będą bez znaczenia. Każde zdobywane doświadczenia na tym etapie są dla mnie kluczowe w dalszym rozwoju.
Za tobą pierwszy pełny sezon w TBL w barwach ekipy z Poznania. Jakie wrażenia po starciu z polską ligą? Bardziej na plus czy na minus?
- Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Uważam, że zyskałem dużo pewności siebie i było to moje pierwsze, poważne granie na wysokim poziomie, więc tym bardziej cieszę się, że PBG Basket zaufał mi przed sezonem i trener Milja Bogicevic postawił na moją osobę.
Coraz więcej naszych koszykarzy może zasilić grono NCAA i tak jak ty staje przed możliwością wzięcia udziału w drafcie. Ta droga chyba pokazuje, że aby rozwinąć się koszykarsko trzeba wyjeżdżać?
-
Czy ja wiem? Na przestrzeni kilku lat było paru zawodników, którzy wyjechali, czy to na zachód Europy, czy do USA i niestety ich losy nie potoczyły się do końca tak jakby chcieli. Z drugiej strony zawodnicy tacy jak Mateusz Ponitka, Michał Michalak, czy Jarosław Zyskowski wcale nie musieli opuszczać Polski, żeby prawidłowo się rozwijać.
Karnowski, Parzeński... Kto będzie następny tego lata i zdecyduje się obrać kierunek za oceanem?
- Nie mam pojęcia, ale na pewno mamy kilkunastu utalentowanych chłopaków w kraju i jeżeli któryś będzie miał na tyle odwagi to z pewnością z tej opcji skorzysta.
Kiedy rozmawialiśmy na początku sezonu przyznałeś, że chcesz aby był on dla ciebie przełomowy. Czy zatem nastąpił jakiś przełom w twojej karierze?
- W końcu jestem w drafcie NBA, to chyba przełomowy (śmiech). A tak na poważnie, to myślę, że dzięki temu, że miałem okazję grać w PLK dostrzegło mnie kilka osób, czy też trenerów i już nie jestem postacią anonimową jako zawodnik, bo moje nazwisko kojarzone było do tej pory głównie z ojcem, Dariuszem.
A jak skomentujesz doniesienia, że twoje nazwisko na liście zgłoszonych do draftu to zabieg czysto PR-owy i służy tylko promocji twojej osoby?
- Kompletnie nie przejmuję się tym, co ktoś uważa na temat tego draftu. Robię to tak naprawdę dla siebie, dla swojej przyszłości i jeżeli ktoś uważa, że to zabieg czysto "pod publiczkę" to jego opinia.
Jak długo zatem przyjdzie nam czekać na kolejnego Polaka w NBA?
- Nie wiem, czy ja będę następny, ale mamy potencjał i sądzę, że w bliskiej przyszłości będziemy mieli kolejnego lub kolejnych chłopaków w NBA.