- Wiedziałem, że oni mogą jeszcze faulować. Powiedziałem więc trenerowi, żeby podali piłkę do mnie, a ja wykorzystam swoją szybkość - relacjonował Rajon Rondo, który rozegrał fenomenalne zawody, notując 13 punktów, 17 asyst i 12 zbiórek.
Rozgrywający Celtów niespodziewanie wziął na siebie ciężar zdobywania punktów w samej końcówce spotkania, co nie jest jego silną stroną. Jego dwa celne rzuty w ostatnich minutach pozwoliły gospodarzom objąć prowadzenie w serii 1:0.
- On jest niesamowity. Potrafi piłkę podać gdziekolwiek chce - chwalił bohatera sobotniego meczu Doug Collins, szkoleniowiec Szóstek.
Jego podopieczni jeszcze na 11 minut przed końcem prowadzili 77:67, lecz Celtowie zanotowali serię 23:7 i na kilkadziesiąt sekund przed ostatnią syreną bezpiecznie prowadzili różnicą sześciu oczek.
Ważne punkty zdobywał Rondo, ale przede wszystkim Kevin Garnett, który zdobył 29 punktów (12/20 z gry) i zebrał 11 piłek. 36-latek zanotował najlepszy występ w tym roku pod względem liczby zdobytych punktów.
19 oczek dla pokonanych zgromadził Andre Iguodala a 16 i 10 zbiórek dołożył Evan Turner. Drugoroczniak z Philly nie potrafił jednak skutecznie zatrzymać Rondo w ostatniej akcji, kiedy goście mogli sobie jeszcze pozwolić na faul.
Mecz numer dwa w poniedziałek, ponownie w Bostonie.
Boston Celtics - Philadelphia 76ers 92:91 (18:28, 24:19, 25:24, 25:20)
(K. Garnett 29 (11 zb), P. Pierce 14, R. Rondo 13 (17 as, 12 zb) - A. Iguodala 19, E. Turner 16 (10 zb), S. Hawes 15)
Stan rywalizacji: 1:0 dla Bostonu