Potwierdzili swoją wyższość - relacja z meczu Rosa Radom - Start Gdynia

Po wygranej w trzecim meczu, koszykarzom Startu Gdynia pozostawało postawić "kropkę nad i". W niedzielę kontynuowali oni dobrą grę, natomiast załamana minimalną porażką Rosa nie potrafiła im się przeciwstawić. Podopieczni Pawła Turkiewicza wygrali 75:56, a tym samym całą finałową rywalizację 3:1.

Już na początku meczu gdynianie uzyskali przewagę i, jak się później okazało, nie oddali jej do ostatniej syreny. Prowadzili 10:6, a po kilku chwilach 16:10. Tomasz Pisarczyk nie trafił obu rzutów wolnych na 3 minuty przed zakończeniem premierowej kwarty, co wykorzystali Tomasz Andrzejewski, Grzegorz Mordzak i Krzysztof Krajniewski, powiększając różnicę do jedenastu punktów (14:25).

Gospodarze nie mogli wstrzelić się w kosz rywali w początkowych fragmentach drugiej odsłony. Start dominował pod obiema tablicami, co udowodnił Marcin Malczyk, dobijając z dziecinną łatwością rzut kolegi. "Trójką" Krajniewski zwiększył przewagę gdynian do osiemnastu "oczek" (20:38). Mimo to, pozostali koszykarze z Trójmiasta wciąż wykazywali dużą nerwowość, czego efektem był faul techniczny Malczyka.

Następnie Marcin Kosiński nie wykorzystał obu osobistych, ale po chwili się zrehabilitował, efektownie penetrując pod kosz rywali. Na dwie sekundy przed końcem akcji przyjezdnych niepotrzebne przewinienie popełnił Emil Podkowiński. W jednym z podkoszowych starć bardzo groźnie wyglądającego upadku doznał Michał Nikiel. Przez długi czas nie podnosił się z parkietu, więc potrzebna była interwencja masażysty. Center Rosy wrócił na ławkę, skacząc na prawej nodze. Lewy staw skokowy został unieruchomiony i zmrożony.

Licznie zgromadzona i głośnie dopingująca swoich pupili publiczność liczyła na to, że po zmianie stron obraz gry zmieni się diametralnie na korzyść radomian. Co prawda nadzieję w serca kibiców wlał Piotr Kardaś, trafiając "za trzy" (32:49), ale jego drużyna nie "poszła za ciosem". Zresztą nie pozwoliliby jej na to goście. Malczyk ponownie "ukłuł" zza linii 6,75 m. Cztery kolejne "oczka" zdobyli gospodarze, na co zareagował Paweł Turkiewicz, prosząc o czas. Przy stanie 40:56 faulem technicznym ukarany został Karol Szpyrka, a równo z syreną oznaczającą koniec tej części z dystansu trafił Andrzejewski.

Na początku czwartej kwarty tym samym "odpłacił się" Kosiński. Rosa rozpoczęła "pogoń" za przeciwnikiem i na nieco ponad 6 minut przed końcem meczu przegrywała zaledwie 51:62. Artur Donigiewicz zmniejszył stratę do dziesięciu punktów (54:64), jednak błyskawicznie odpowiedział Mateusz Kostrzewski, wykonując akcję "dwa plus jeden".

Kiedy kolejny już raz w tym starciu z dystansu trafił Krajniewski, wynik wynosił 56:70. Gospodarze bardzo zaciekle walczyli o każdą piłkę, ale "trójka" Malczyka ostudziła ich zapędy. Wtedy było już jasne, że to gdynianie awansują do Tauron Basket Ligi.

Po ostatniej syrenie w górę wystrzeliły korki od szampanów, a poobijany i zakrwawiony kapitan Startu, Grzegorz Mordzak, mógł odciąć siatkę z kosza w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Zawodnicy z Trójmiasta podbiegli pod trybunę zajmowaną przez siedmiu swoich kibiców, którzy przybyli na niedzielny mecz, i podziękowali im za doping.

Rosa Radom - Start Gdynia 56:75 (14:25, 15:22, 11:11, 16:17)

Rosa: Donigiewicz 25, Kosiński 8, Nikiel 6, Podkowiński 6, Kardaś 5, Radke 4, Zalewski 2 Maj 0, Pisarczyk 0

Start: Andrzejewski 23, Krajniewski 11, Kostrzewski 11, Malczyk 11, Lisewski 8, Mordzak 4, Śmigielski 4, Szpyrka 3, Bach 0.

Stan rywalizacji: 3:1 dla Startu. Gdynianie awansowali do Tauron Basket Ligi.

Komentarze (0)