Nie zapominajmy o Brandonie Roy'u

Historia Brandona Roy'a należy do jednej z najsmutniejszych tego typu w ostatnich latach. Z powodu kontuzji gwiazdor NBA musiał niespodziewanie zakończyć karierę.

Bartłomiej Berbeć
Bartłomiej Berbeć

Podczas kilku sezonów spędzonych w Portland Trail Blazers stał się szybko symbolem tego klubu, najważniejszym graczem w ofensywie oraz koszykarzem, z którym utożsamiali się kibice z "Rip City". Dla wszystkich sympatyków koszykówki był jednym z przykładów na to, jak dzięki ciężkiej pracy można trafić do najlepszej ligi świata.

Wtedy na jego drodze pojawiła potężna przeszkoda - wyniki badań, które najpierw diagnozowały stan jego kolan jako fatalny, a później wręcz nie pozwoliły na grę w koszykówkę. Zupełnie niespodziewanie Brandon Roy musiał zakończyć swoją koszykarską karierę.

Nie minęło jednak kilka miesięcy, aby jego waleczna dusza nie przezwyciężyła trudności. "B-Roy" wrócił z początku do lekkich, a później coraz to intensywniejszych treningów. Wreszcie świat obiegła wieść o tym, że podpisał kontrakt z Minnesota Timberwolves i wraca do NBA.

Jesteśmy na etapie lata, w którym o wielu graczach mówi się, że wyglądają dobrze podczas treningów. Nie inaczej jest w przypadku Roy'a.

- Brandon powiedział mi, że czuje się już naprawdę dobrze pracując nad rytmem i wyczuciem czasu na parkiecie, a także poruszanie się z piłką, jak i bez niej - napisano na oficjalnym Twitterze "Leśnych Wilków".

Jego efektowny powrót z pewnością byłby kolejną inspirującą historią związaną z NBA.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×