Przed własną publicznością Wikana Start nie zaprezentował się z najlepszej strony. Minimalnie pokonał SKK Siedlce, a musiał uznać wyższość Rosy Radom i Wołynia Basketu Łuck. Porażka z Ukraińcami szczególnie zabolała szkoleniowca. - Nie wiem, które miejsce ostatecznie zajęliśmy, ale to akurat nie miało żadnego znaczenia. Bardziej chodziło o fakt mobilizacji i podejścia do zawodów. Nie można być profesjonalistą tylko przez 30 minut, a przez 10 być amatorem. Albo jest się amatorem od początku do końca, albo jest się profesjonalistą od początku do końca. Tu podejście i zaangażowanie nie wskazywało na to. Nam na początku meczu zależało tylko, żeby odbyć te zawody i w zasadzie tyle. W związku z powyższym w poniedziałek nie ma dnia wolnego tylko są treningi - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wyjaśnia rozgoryczony Dominik Derwisz.
Podejście gospodarzy do niedzielnego meczu było iście treningowe, podczas gdy rywale bili ich na głowę pod względem zaangażowania. Sytuacja zmieniła się dopiero gdy aż czterech kluczowych koszykarzy Wołynia Basketu przekroczyło limit fauli. - Wyniki na pewno są sprawą drugorzędną i można przegrać, ale nie można po prostu odpuszczać. W sobotę graliśmy z pełnym zaangażowaniem z Rosą, przegraliśmy, bo byliśmy słabsi i to jest normalna rywalizacja sportowa. Co innego jest przegrać, jeżeli w pewnym momencie wydaje się nam, że wygramy angażując połowę sił. Jeżeli połowa sił nie wystarczy, to dopiero wtedy zaczynamy się angażować, ale brakuje już czasu, koncentracji i drużyna przeciwna jest bardziej na fali, i potem ciężko jest rozstrzygnąć losy meczu na swoją korzyść. Powiem, że my tylko w tym tygodniu ćwiczyliśmy taktykę i to ma swoje odzwierciedlenie w sytuacji meczowej. Oczywiście nie można tym usprawiedliwiać faktu, że zagraliśmy tak, jak zagraliśmy. Po prostu w obronie byliśmy w zasadzie tyczkami. Tyczki, które służą do ćwiczenia osiągnęłyby wynik w obronie taki sam, jaki my osiągnęliśmy - ocenia szkoleniowiec.
Dotychczas drużynę wzmocniło kilku doświadczonych koszykarzy, ale wciąż trwały poszukiwania wartościowego rozgrywającego. Długo rozglądano się za konkurentem dla Adama Pawelca oraz Michała Sikory. - Adam oczywiście to jest bardzo fajny chłopak, ale na dzień dzisiejszy nie jest nam wstanie dać tego, czego oczekuje poziom I-ligowy. Michał też już nie daje rady i może być tylko i wyłącznie dobrym zmiennikiem - przyznaje trener.
Wybór Wikany Startu padł na Łukasza Wilczka mającego za sobą grę w AZS Politechnice Warszawa. - Przede wszystkim mamy do poprawienia rozegranie. To nam najbardziej szwankuje. Dlatego w sobotę zakontraktowaliśmy Łukasza Wilczka i bardzo cieszę się z tego powodu. Jestem pewny, że to, czego nam brakowało, czyli organizacji gry, ustawienia i wykorzystanie potencjału poszczególnych zawodników, teraz będzie nam wychodziło dużo łatwiej. Wiadomo, że potrzeba czasu na to, żeby on zapoznał się z drużyną, wszedł w schematy, które zaczynamy trenować - zauważa Derwisz.