Philadelphia 76ers stoją przed niełatwym nigdy procesem przebudowy. Za sprawą transferów rozstali się z Andre Iguodalą, który od 7 lat był symbolem klubu, wkrótce sprowadzając równie utalentowanego, co krnąbrnego Andrew Bynuma.
Oprócz zmian kadrowych nowe porządki zapanują również w biurze klubu z "Miasta Braterskiej Miłości". Wieloletni asystent, wyjątkowo wierny tej drużynie (związany z nią ponad 20 lat!), Tony DiLeo dostał wreszcie zasłużoną, prestiżową posadę generalnego managera. Wcześniej pracował w klubie jako wiceprezydent do spraw operacji koszykarskich, jedna najbardziej znany jest z krótkiego epizodu jako trener tymczasowy "Szóstek".
Nie oznacza to, że został generalnym managerem z miejsca - klub wcześniej eksplorował możliwość zatrudnienia Jeffa Bowera, Toma Penna oraz piastującego tę funkcję w Denver Masai Ujiri, który jednak postanowił zostać w Kolorado po tym, jak jego akcje poszły ostatnio w górę dzięki dobrej pracy.
DiLeo wciąż pozostanie podległy legendarnemu Rodowi Thornowi, jednak Sixers zaakceptowali już plan, w którym ten pierwszy zastąpi go na obecnym stanowisku prezydenta klubu. Będzie to z pewnością zasłużona nagroda za jego wieloletnią lojalność.