Koszykówka to całe moje życie - rozmowa z Grzegorzem Kukiełką, zawodnikiem Znicza Jarosław

Grzegorz Kukiełka po dwóch latach przerwy powraca na parkiety PLK. W przyszłym sezonie będzie on bronił barw Znicza Jarosław. Ostatnio natomiast notował on bardzo dobre występy w barwach Wiecko - Zastalu Zielona Góra. Wcześniej grał także na Węgrzech. W rozmowie z naszym portalem, 25-letni obrońca opowiedział między innymi o przebiegu swojej kariery, a także zdradził swoją receptę na sukces.

Łukasz Żaguń: W najbliższym sezonie zagra pan w Zniczu Jarosław. Co skłoniło pana do wyboru właśnie tego zespołu? Był może jakiś szczególny powód, dla którego zdecydował się pan na grę w Jarosławiu?

Grzegorz Kukiełka: Do podjęcia decyzji skłoniło mnie to, że Znicz awansował do ekstraklasy i bedę miał możliwość grania z najlepszymi.

W ubiegłym sezonie bronił pan barw Wiecko - Zastalu Zielona Góra. Niestety pańska drużyna pomimo tego, że była murowanym kandydatem do awansu do najwyższej klasy rozgrywek zupełnie nieoczekiwanie odpadła już w pierwszej rundzie fazy play off. Co się stało?

- Graliśmy z meczu na mecz coraz słabiej, nasza forma była opadająca, zamiast na odwrót - wznosząca. Spowodowane to było ciężkimi treningami przez cały sezon. Wydaje mi się, że trener zbyt wielką uwagę przykładał do obrony, zapominając czasem o ataku. Były mecze, gdzie u siebie na parkiecie rzucaliśmy po 60 punktów, gdzie przy takim składzie w 1 lidze powinniśmy kończyć spotkanie na poziomie około 90 punktów. Nie mieliśmy też jako zawodnicy dobrego kontaktu z trenerem, co potwierdzi każdy gracz.

W sezonie 2006/07 grał pan na Węgrzech w zespole Gunaras KC Dombovar. Proszę powiedzieć, jak wspomina pan swoją przygodę za granicą? Jakie są różnice pomiędzy tym, co zaobserwował pan na tamtejszych parkietach, od tego, co widzimy w rozgrywkach PLK?

- Węgry wspominam bardzo dobrze. Byłem obcokrajowcem, więc grałem dużo, co mi się bardzo podobało. Różnic olbrzymich nie było. Koszykówka jest wszędzie taka sama.

Od 2001 roku bronił pan barw Polpharmy Starogard Gdański. Z drużyną tą wywalczył pan awans do najwyższej klasy rozgrywek, gdzie jednocześnie zanotował pan swój debiut w PLK. Jak wspomina pan te czasy?

- Klub ze Starogardu Gdańskiego to bardzo dobrze zorganizowana firma. Czasy tam spędzone wspominam bardzo miło, a najbardziej właśnie te momenty, w których wywalczyliśmy awans do ekstraklasy.

Jest pan wychowankiem Zastalu Zielona Góra. Czy mógłby pan zdradzić, kto miał na pana największy wpływ w czasie, kiedy musiał pan podejmować zapewne wiele decyzji? Czy był ktoś szczególny, kto pomógł panu w rozwijaniu talentu?

- Decyzje podejmowałem sam lub z moimi rodzicami, a po ukończeniu szkoły podstawowej wyjechałem do Warki. Także krótko mówiąc mój talent to zasługa Boga i trenerów w Warce.

Był pan członkiem Młodzieżowej Reprezentacji Polski. Jakieś szczególne wspomnienia z tych czasów?

- Jakichś szczególnych wspomnień nie mam.

Zmieniając nieco temat. Od przyszłego sezonu w życie zostanie wcielony nowy przepis o obowiązkowym Polaku w drugiej kwarcie z rocznika 1986 lub młodszego. W związku z tym kluby występujące w PLK stoczyły ze sobą prawdziwy bój szczególnie o tych młodych Polaków. Jaki jest pana osobisty pogląd na ten przepis?

- Myślę, że każdy przepis o dawaniu szansy młodym zawodnikom to dobry przepis. Młodzi będą mieli szanse pokazania się w ekstraklasie i właśnie ta druga kwarta otworzy im drogę do grania całych meczy i w rezultacie bycia ważną częścią drużyny.

Wokół polskiego basketu nie dzieje się ostatnio najlepiej. Z dalszej rywalizacji wycofał się Polpak Świecie, sporo medialnego szumu wywołała także sprawa Śląska Wrocław. To tylko kilka przykładów chaosu, który zapanował w PLK. To na pewno nie wróży dobrze na przyszłość. Co pan o tym wszystkim myśli? Co należy zrobić, by taka sytuacja wkrótce uległa zmianie?

- Moim zdaniem powinno się bardziej promować koszykówkę w Polsce, między innymi w telewizji, a także przeprowadzać na meczach różne konkursy dla kibiców, żeby przyciągnąć ich jak najwięcej.

Wróćmy jednak do pańskiej osoby. Ma pan może jakieś osobiste marzenia związane z koszykarską przyszłością?

- Zdobyć mistrzostwo Polski (śmiech)

Jak pan sądzi, jakie cechy są najważniejsze w życiu sportowca? Co każdy młody człowiek powinien zrobić, by osiągnąć sukces?

- Myślę, że każdy sportowiec powinien być ambitny i nie powinien załamywać się porażkami i niepowodzeniami. Przeciwnie musi czerpać z koszykówki wiele przyjemności.

Odchodząc nieco od koszykówki. Ma pan jakieś inne zainteresowania poza basketem? Jest coś takiego, czemu poświęca pan swój wolny czas?

- Koszykówka to całe moje życie, więc wszystko się kręci wokół kosza. Między sezonami odpoczywam a w samym sezonie staram się grać jak najlepiej potrafię, stąd też zbyt dużo zainteresowań nie posiadam.

Wielu sportowców, szczególnie tych młodych nie potrafi radzić sobie z presją. Czasami niestety sam talent i umiejętności nie wystarczą, by osiągnąć sukces. Jak pan radzi sobie z odpowiedzialnością i presją? Ma pan może jakąś szczególną receptę na taki stan?

- Szczególnej recepty nie mam. Jak każdy mam trochę stresu przed każdym meczem, ale gdy już wychodzę na parkiet zapominam o wszystkim i skupiam się już tylko na grze.

Czy nie miał pan kiedykolwiek chwili zwątpienia? Może wydawało się panu kiedyś, że wybór zostania koszykarzem nie był najlepszym rozwiązaniem.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, czy chcę zostać koszykarzem. Po prostu kocham grać w koszykówkę i nie wyobrażam sobie życia bez basketu, więc mogę powiedzieć, że takich chwil nigdy nie miałem.

Celem każdego sportowca są zwycięstwa. Jednak nie zawsze ta sztuka się udaje. Jak pan radzi sobie z porażkami? Długo je pan rozpamiętuje, czy raczej stara się je jak najszybciej odrzucić w niepamięć?

- Na pewno każdego sportowca bolą porażki, ale są one częścią naszego życia, więc liczę się z nimi i staram się o nich jak najszybciej zapomnieć.

Bardzo ważną rolę w życiu sportowca odgrywają kibice, bo to właśnie dla nich te wszystkie zawody są organizowane. Oprócz tego, że wspierają oni swoich ulubieńców, to jednak są też wobec nich wymagający. To na pewno stanowi wyzwanie dla każdego sportowca. Na koniec zapytam zatem, co Grzegorz Kukiełka ma do zaoferowania swoim fanom, co za każdym razem wnosi na parkiet? Jakie są pańskie najmocniejsze strony?

- To prawda, kibice są bardzo ważni. Przy dobrej atmosferze i dopingu całej sali bardzo ciężko się gra zespołowi przyjezdnemu. Kibicom zaoferować mogę, że będę grał dla nich i ich ukochanej drużyny. Będę walczył do końca i starał się grać jak najbardziej efektownie.

Komentarze (0)