Doświadczenie zadecydowało - relacja z meczu Znicz Basket Pruszków - UMKS Kielce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze UMKS-u Kielce byli blisko sprawienia niespodzianki. Przez 26 minut prowadzili w Pruszkowie ze Zniczem, by na koniec zejść z parkietu pokonani.

Spotkanie Znicz Basket - UMKS Kielce miało zdecydowanego faworyta w osobie gospodarzy, którzy ubiegły sezon zakończyli na czwartym miejscu. Dodatkowo Znicz od sezonu 2007/08 nie przegrał premierowego spotkania w I lidze na własnym parkiecie. Ostatnim, którym to się udało, byli zawodnicy Sokoła Łańcut pod koniec września 2006. W tamtym spotkaniu z zawodników obecnej kadry zagrał jedynie Dominik Czubek.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście. Już w pierwszych sekundach wynik celnym rzutem za trzy otworzył Łukasz Fąfara. Nowy kapitan UMKS-u tylko w pierwszej kwarcie oddał trzy celne rzuty zza linii 6,75. W kolejnej akcji Piotr Osiakowski, który niespodziewanie zastąpił Artura Busza w pierwszej piątce kielczan, zablokował rywali i zapowiadało się, że w Pruszkowie czekać nas będzie emocjonujące spotkanie. Gospodarze szybko jednak odpowiedzieli akcją trzypunktową Adriana Sulińskiego, a w połowie kwarty wyszli na prowadzenie 10:5, kiedy najpierw Łukasz Bonarek trafił za trzy, a kolejnej akcji lay-up'em popisał się Marcin Matuszewski. Taki stan lekko uśpił Znicz, gdyż UMKS zaczął coraz swobodniej radzić sobie pod koszem. Najpierw akcją 2+1 popisał się Kamil Kamecki, potem cztery punkty dołożył Marcin Wróbel i Hubert Makuch, i to goście po 7. minutach prowadzili 12:10. Dodatkowo na pół minuty przed końcem I kwarty przewaga Kielc urosła do czterech punktów (20:16), kiedy Fąfara trafił za trzy. Znicz jednak zdołał zmniejszyć stratę tuz przed gwizdkiem, gdy "trójką" odpowiedział Matuszewski.

Druga kwarta to pogoń Znicza za ambitnie grającymi kielczanami. W 12. minucie Pruszków prowadził 23:20, a w 17. - 34:33, potem coś się zacięło, i tak jak w pierwszej kwarcie gospodarze pozwolili UMKS-owi na prowadzenie gry. Nie do zatrzymania był Wojciech Miernik, który jeśli nie trafiał z dystansu (2/3), to z linii rzutów wolnych (5/7), zdobywając 15 punktów. Gospodarze natomiast popełniali szkolne błędy, z łatwością tracąc piłkę, albo rzuty Bonarka i Przemysława Szymańskiego nie trafiały do celu. W efekcie drużyny na przerwę schodziły przy stanie 42:36 dla UMKS-u.

Przerwa podziałała mobilizująco na Znicz. Zaczęli grać mądrzej i wykorzystywali niemal każdy błąd rywali. W ekipie z Kielc zaczęło szwankować to, czym zachwycali w pierwszej kwarcie - rzuty z dystansu, a przede wszystkim kondycja. Walcząc zaciekle w pierwszej połowie, w kolejnych dwudziestu minutach stopniowo tracili siły. UMKS jeszcze na początku trzeciej kwarty prowadził 45:36, ale podopieczni Michała Spychały zaczęli wykorzystywać swoje ligowe doświadczenie. W 25. minucie po "trójce" Matuszewskiego było 43:47. Agresywna gra Znicza już na połowie rywali spowodowała, że w odstępie minuty Wróbel i Busz popełnili błąd kozłowania piłki. Znakomitą serią ośmiupunktów z rzędu popisał się Szymański, na tablicy brylował Tomasz Pisarczyk (10 zb.) i w 28. minucie Pruszków prowadził 51:47.

W ostatniej kwarcie trener kielczan Rafał Gil widząc słabszą dyspozycję swoich liderów - Busza i Wróbla, próbował rotując składem wprowadzić nowe schematy gry, jednak jego zawodnicy nie wytrzymali naporu rywali. Znicz grał wzorowo taktycznie i na trzy minuty przed końcem spotkania (72:59) był już niemal pewny zwycięstwa. Ostatecznie na otwarcie nowego sezonu Znicz Basket Pruszków pokonał beniaminka ligi - UMKS Kielce 76:60. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Marcin Matuszewski – 18, natomiast o punkt mniej na swoje konto zapisał lider kielczan - Wojciech Miernik.

Znicz Basket Pruszków - UMKS Kielce 76:60 (19:20, 17:22, 19:12, 21:6)

Znicz: Matuszewski 18 (2), Szymański 16, Suliński 15 (5), Aleksandrowicz 10, Bonarek 7 (2), Pisarczyk 4 (10 zb.), Czubek 4, Czosnowski 2, Janiak 0, Fijałkowski 0, Wierzchowski 0, Malitka 0.

UMKS: Miernik 17 (2), Fąfara 16 (3), Kamecki 16 (9 zb.), Busz 5 (1), Wróbel 4, Makuch 2, Kijanowski 0, Osiakowski 0, Tokarski 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)