Rosa była bardzo blisko odniesienia zwycięstwa w pierwszym, historycznym meczu w rozgrywkach ekstraklasy przed własną publicznością. Nic więc dziwnego, że niewykorzystanej szansy nie może odżałować Mariusz Karol. Jako pierwszy powód porażki wskazuje walkę na tablicach i zaangażowanie zawodników w grę podkoszową. - W szeregach rywali zbierali wszyscy gracze, u nas praktycznie tylko trzech - zwraca uwagę.
Element, który kolejny raz zawiódł trenera beniaminka TBL, to konsekwencja, a właściwie jej brak, w realizowaniu założeń taktycznych. Widać to było gołym okiem na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, gdy koszykarze Rosy podjęli zbyt dużo pochopnych decyzji o próbach rzutu z dystansu. - Są sytuacje, gdy mamy grać pod kosz, a zawodnicy traktują to zupełnie inaczej - przyznaje.
Szkoleniowiec znajduje wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. - Mam czasami wrażenie, że w pewnych momentach każdy chce być bohaterem i "trójką" ten wynik "złapać". A nie było wcale zalecenia rzutów z dystansu - ujawnia, dostrzegając od razu pozytywy w postawie podopiecznych: [i]- Byliśmy skuteczni pod koszem i to należało wykorzystać.
[/i]
Jak zapewnia Mariusz Karol, Energa Czarni Słupsk niczym nie zaskoczyła jego podopiecznych. - To jest dobra drużyna, która od wielu lat zalicza się do czołówki ligi. Ich przegrane w poprzednich kolejkach o niczym nie świadczą, bo grali z pretendentami do medali, zespołami, które będą walczyć o mistrzostwo - stwierdza.
Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Levi Knutson, najskuteczniejszy strzelec Czarnych w niedzielnym boju. - Rzucał 7 razy z dystansu, z czego trafił 4 próby. Założenie było takie, żeby nie pozwolić mu rzucać, zupełnie odciąć go na obwodzie. Powinniśmy pozwolić mu na maksymalnie jedną próbę - kończy szkoleniowiec.