Goście dzielili i rządzili na boisku w piątkowy wieczór. Ani razu nie pozwolili przeciwnikowi na dojście do głosu, co zaowocowało przekonującym zwycięstwem 85:52. Koszykarze WKS Śląska Wrocław zebrali aż o 18 piłek więcej niż gospodarze. - Brak zastawienia, rywale skaczą nam po głowach... Ciężko powiedzieć dlaczego tak się dzieje - kręci głową Dominik Derwisz.
Pod względem ofensywnym zawiedli w tym meczu Tomasz Celej oraz Przemysław Łuszczewski. Obaj doświadczeni zawodnicy zaprezentowali kiepską skuteczność - łącznie nie trafili aż 21 rzutów! Postawa ich kolegów także nie powalała na kolana. - Wychodzi na to, że jednak samo posiadanie graczy w miarę ofensywnych nie przekłada się na zdobywanie 90 punktów i tracenie 85 - przyznaje szkoleniowiec.
Obrona Wikany Startu znów była dziurawa niczym szwajcarski ser. Wrocławianie szybciej przemieszczali się po parkiecie, swobodniej operowali piłką i z łatwością wypracowywali dobre pozycje do rzutów. W trzeciej kwarcie zaliczyli serię 18:0. - Przede wszystkim musimy zacząć bronić. Musimy cały czas trenować obronę. Prawdopodobnie jeszcze niejeden mecz się przegra w taki sposób, ale innej opcji nie ma. Jeżeli w ataku w ogóle nam nie idzie, to w takim razie musimy grać obroną. Jak my rzucamy 52 punkty, to musimy zatrzymać drużynę przeciwną na poziomie 51 - argumentuje Derwisz.
Wikana Start powiela błędy i pogrąża się
Po raz kolejny lubelska drużyna fatalnie zagrała w defensywie, więc musiała przełknąć gorycz porażki. W meczu ze Śląskiem Wrocław nie miała za wiele do powiedzenia.