Zielonogórzanie przyjechali do Trójmiasta w jasno określonym celu. Chcieli wreszcie wygrać na parkiecie w Gdyni i udowodnić swoją siłę.
Jednakże praktycznie przez cały to zespół Asseco Prokomu Gdynia dominował i dyktował warunki gry. Gracze Mihailo Uvalina dopiero w końcówce zbliżyli się do graczy z Gdyni, ale na odrobienie strat zabrakło im czasu. - Cały mecz goniliśmy przeciwnika, aczkolwiek było kilka momentów, gdzie mogliśmy wyjść na prowadzenie. Popełnialiśmy jednak w końcówce głupie błędy, za szybko nieco oddaliśmy kluczowe rzuty - ocenia Marcin Sroka, gracz Stelmetu Zielona Góra.
Podstawowym założeniem Stelmetu było powstrzymanie pary rozgrywających - Asseco Prokomu: Jerel Blassingame oraz Łukasz Koszarek. To udało się graczom Uvalina, bo ten duet zdobył tylko 10 punktów. Zielonogórzan całkowicie zaskoczyła świetna postawa podkoszowych gospodarzy - Rasida Mahalbasicia oraz Adama Hrycaniuka, którzy łącznie uzyskali aż 42 oczka. - Zatrzymaliśmy obu rozgrywających drużyny z Gdyni, niestety nieco inaczej wyglądało to pod koszem, gdzie Mahalbasić i Hrycaniuk zrobili nam bardzo dużo krzywdy - dodaje Sroka.
Marcin Sroka potwierdza, że znakiem rozpoznawczym Stelmetu Zielona Góra ma być przede wszystkim obrona. - Trener Uvalin wymaga, oczekuje od nas tego, żebyśmy robili dokładnie to samo, co na treningach. Przede wszystkim koncentruje się na obronie. Mamy twardo i agresywnie bronić. Wiadomo, że od obrony wszystko się zaczyna.