Stargardzianie sobotni pojedynek rozpoczęli z jedną zmianą w pierwszej piątce. Nie powrócił do niej Tomasz Stępień, a jedynie Kamil Michalski znalazł się na rozegraniu w miejsce Karola Szpyrki.
Już od pierwszych minut jasne stało się, że fanów zgromadzonych w stargardzkiej hali nie czeka efektowne widowisko, a twarda oparta na defensywie walka. Przyjezdnym niewiele wychodziło, a Spójnia uzyskała kilka punktów przewagi. Wśród miejscowych zawodzili obwodowi, których ponownie na dystansie wyręczał Wiktor Grudziński. Tymczasem z nikłej przewagi nic nie pozostało, gdy z za linii 6,75 metra przymierzyli Michał Wołoszyn i Jakub Karolak. Zagłębiowscy Koszykarze krótko cieszyli się z remisu (12:12), gdyż do końca premierowej odsłony nie trafili już do kosza, a szybkie kontry kończone przez Stępnia pozwoliły stargardzianom zdobyć kolejnych osiem punktów. Dobrą zmianę dali również Łukasz Ratajczak i Hubert Pabian.
Najwyższe prowadzenie podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza osiągnęli na początku drugiej odsłony (28:16). Od tej chwili goście powoli uświadamiali sobie, że pora powrócić na poziom, który prezentują w tym sezonie. Stratę zmniejszyli o połowę, a ich największą bronią były w tej części rzuty trzypunktowe, które najczęściej wpadały do kosza rywali. Brylował bezbłędny w pierwszej połowie Wołoszyn. Podobnie dobrze po przeciwnej stronie radził sobie Stępień.
Mimo że Spójnia po zmianie stron rozpoczęła z animuszem, to trzecia kwarta była dla niej znacznie trudniejsza. MKS naciskał rywali i nie zrażał się pierwszymi niepowodzeniami. To przyjezdni mieli inicjatywę, lecz wszystko dzięki agresywniejszej defensywie, która wymusiła na rywalach dwukrotne przekroczenie czasu na rozegranie akcji. Zdecydowanie słabiej wyglądała konstrukcja dąbrowskich ataków, a sporo problemów miał Grzegorz Grochowski.
Rozgrywający MKS-u lepiej spisał się w końcówce i to on poprowadził swój zespół do wygranej. Najpierw doprowadził do remisu, a następnie umiejętnie rozprowadzał kolegów. Oba zespoły pomagały rywalom myląc się z linii rzutów wolnych, lecz decydujące fragmenty stargardzianie rozegrali podobnie, jak tydzień wcześniej w Łańcucie. Przy remisie 57:57 "trójkę" rzucił Wołoszyn, a po kolejnym nieudanym zagraniu Spójni akcją 2+1 popisał się Maciej Maj i było po zawodach. - Czekaliśmy na ten moment, aż zacznie nam wychodzić to, co sobie zakładaliśmy. Przyspieszyliśmy grę i zaczęliśmy dobrze bronić. Nie pozwalaliśmy gospodarzom na rzuty z łatwych pozycji. Wtedy zaczął też funkcjonować atak - ocenił trener MKS-u, Wojciech Wieczorek.
Spójnia Stargard Szczeciński - MKS Dąbrowa Górnicza 57:65 (20:12, 13:15, 14:14, 10:24)
Spójnia: Stępień 14, Grudziński 9, Ratajczak 8, Szczepaniak 7, Pabian 5, Michalski 4, Parzych 4, Soczewski 4, Wróblewski 2.
MKS: Wołoszyn 18, Grochowski 16, Zmarlak 8, Maj 7, Karolak 7, Dziemba 4, Grzegorzewski 4, Marek Piechowicz 1, Paszek 0, Marcin Piechowicz 0, Zieliński 0.