Amerykanie znaczą wiele w drużynie Jeziora

Końcówka meczu w Radomiu, pomimo iż przegrana, pokazała, że amerykańscy koszykarze znaczą wiele w drużynie Jeziora Tarnobrzeg. To oni dali znak do odrabiania strat.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Jezioro przegrało w minioną sobotę z Rosą Radom 85:91. Na uwagę zasłużyła jednak fantastyczna pogoń podopiecznych Dariusza Szczubiała, którzy potrafili odrobić kilkunastopunktową stratę i doprowadzić do dogrywki. A wystąpili przecież w osłabionym składzie - z powodu kontuzji ręki nie zagrał podkoszowy Krzysztof Krajniewski. - Półtora miesiąca to optymalny czas, w jakim Krzysiek powinien powrócić do gry i treningów - informuje opiekun tarnobrzeżan.

W tej sytuacji przyjezdni skupili się na grze na obwodzie. W odpowiednim momencie w tym elemencie "błysnął" Matt Addison. - "Trójka" w jego wykonaniu pod naciskiem dodała im skrzydeł - podkreśla Mariusz Karol, trener Rosy.

Jego podopieczni przez niemal całe spotkanie bez zarzutu wywiązywali się z założeń taktycznych. - Świetna nasza postawa przez cały mecz, krycie Dłoniaka, po czym pozwalamy w ostatniej minucie rzucić mu raz i on trafia. Coś tam oddał, ale nie można tego nazwać rzutami. W najważniejszym momencie nie było przy nim nikogo. To są te sytuacje, które będziemy analizować - nie ukrywa szkoleniowiec beniaminka.
"Trójka" Matta Addisona dała sygnał do odrabiania strat

Wszyscy zawodnicy i sztab szkoleniowy Rosy zdają sobie sprawę, jak wiele pracy jeszcze przed nimi. - To tylko jeden mecz, przed nami daleka droga. W ekstraklasie jest bardzo wyrównany poziom i to spotkanie pokazało, że z każdym rywalem będzie walka, czy to na wyjeździe, czy u siebie - zaznacza trener. - Ani na moment nie można odpuścić, nawet gdy prowadzi się dwunastoma czy trzynastoma punktami, zwłaszcza gdy przed sobą ma się nieobliczalnych Amerykanów, którzy rzutami z dziewięciu czy dziesięciu metrów potrafią odwrócić losy meczu - dodaje na koniec.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×