Emocji nie brakowało - komentarze po meczu Wisła Can-Pack Kraków - Uni Gyor

W środowy wieczór Biała Gwiazda stoczyła kolejny ambitny bój w Eurolidze. Niestety znów przegrała i w międzynarodowej rywalizacji pozostaje bez zwycięstwa. Jej przedstawiciele nie popadają w panikę.

Akos Fuzy (trener Uni Gyor): Jeszcze nigdy nie wygrałem w Krakowie, również jako trener innych drużyn. Dlatego też bardzo cieszę się z osiągniętego rezultatu. Wiedzieliśmy doskonale, że Wisła nie ma jeszcze Amerykanek i w tym upatrywaliśmy swojej szansy. W końcu Katie Douglas czy Tina Charles z pewnością wniosłyby wiele w szeregi polskiego zespołu. Staraliśmy się zatem wykorzystać ich brak. Moje podopieczne dobrze spisały się zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy wypracowały sobie nawet kilkanaście punktów przewagi. Potem fakt faktem gospodynie za sprawą fenomenalnego rzutu DeMondt doprowadziły do dogrywki, niemniej my wierzyliśmy we własne umiejętności i możliwość triumfu. Wiele ekip pewnie by się załamała, ale nie my. Jestem dumny z takiego finiszu i w kolejnej rundzie, gdy Biała Gwiazda przyjedzie do Gyor w pełnym zestawieniu personalnym z pewnością stworzymy ciekawe widowisko.

Jose Ignacio Hernandez (trener Wisły Can-Pack): Gratuluję zespołowi z Węgier osiągniętego wyniku. To był taki mecz, w którym oba teamy popełniły mnóstwo strat i dodatkowo grały na niskiej skuteczności. Niestety te czynniki świadczą o dość słabym poziomie rywalizacji, choć emocji nie brakowało. My w miarę bez zarzutu prezentowaliśmy się głównie w pierwszych minutach. Potem bywało różnie. Wszyscy skupiają się na tym, że nie ma z nami Katie i Tiny, a tymczasem w minionych dniach normalnie nie trenowały również Cristina Ouvina i Anke DeMondt. Ta pierwsza narzekała na uraz po starciu z Widzewem, a Belgijka zmagała się z ostrym przeziębieniem. Oczywiście do tego dochodzi absencja Darii Mieloszyńskiej. Całemu kolektywowi zatem trudno jest w ogóle przygotować się do konfrontacji o punkty. Nie chcemy jednak w ten sposób szukać usprawiedliwienia. Generalnie jestem dumny z ambicji jaką pokazały dziewczyny. Niestety w newralgicznych momentach popełnialiśmy błędy. Być może w ten sposób ułatwiliśmy zadanie rywalowi. Nie martwię się aż tak bardzo samą porażką. Bardziej niepokoi fakt, że pracujemy ze sobą 12 tygodni, do Bożego Narodzenia pozostało sześć, a my wciąż jesteśmy na etapie przedsezonowym. Aktualnie przeciwnikom udaje się nas pokonywać, skutecznie wykorzystują swoje atuty i jednocześnie punktują słabe strony Wisły. Jak przyjadą koszykarki zza Oceanu to też nie będzie tak, że nagle wszystko stanie się super. Mówimy o koszykówce, czyli sporcie zespołowym. Odpowiednio funkcjonować muszą wszyscy. Tak się składa, że jesteśmy jedyną ekipą w Eurolidze grającą bez Amerykanek, a mimo tego w środę, jak i tydzień wcześniej byliśmy blisko wygranych. Dlatego patrzymy w przyszłość optymistycznie.

Krisztina Raksanyi (zawodniczka Uni Gyor): Bardzo się cieszę, że wygrałyśmy. To bardzo ważne zwycięstwo dla całej drużyny. Cóż, przynajmniej w dobrych humorach pojedziemy do domu.

Anke De Mondt (zawodniczka Wisły Can-Pack): Zgadzam się z tym, co powiedział trener. Wszyscy mówią o absencji Amerykanek, a przecież ja czy Cristina ostatnio również normalnie nie trenowałyśmy. Podobnie zresztą sprawa wygląda w przypadku Darii Mieloszyńskiej, która już dłuższy czas pauzuje. Jeszcze zeszłej nocy miałam temperaturę, a mimo to wystąpiłam przez 35 minut. Ogólnie można być dumnym z ambicji dziewczyn. Finisz jednak okazał się niepomyślny. Cóż, trzeba dalej ciężko pracować i myśleć pozytywnie.

Komentarze (0)