Euroliga: Męczarnie Barcy, Efes zdobył Vitorię

Na siedmiu parkietach Euroligi rozegrano 4. kolejkę spotkań. W najciekawszych meczach Barcelona pokonała Partizan 85:82, a Caja Laboral Vitoria przegrała u siebie z Efesem Stambuł 64:76.

W Polsce święto, ale rozgrywki Euroligi tradycyjnie już nie zwalniają tempa. W czwartek byliśmy świadkami kilku ciekawych pojedynków. Niespodziewanie najwięcej emocji dostarczyła konfrontacja w stolicy Katalonii, gdzie Regal FC Barcelona po zaciętej walce pokonała outsidera grupy D - Partizan Belgrad 85:82. Gospodarze prowadzili przed ostatnią częścią gry już różnicą 12 pkt., głównie za sprawą Marcelo Huertasa. Rozgrywający Barcelony tego dnia miał znakomicie ułożoną rękę, trafiając 6 z 7 rzutów z dystansu. Ogólnie rzecz biorąc to był "koncert trójek", gdyż Barcelona na swoim koncie zapisała ich 12, Partizan niewiele mniej - 10. Oprócz Huertasa (24 pkt.), w tym elemencie gry wyróżniali się David Bertrans (17 pkt., 5/8 za 3) i Juan Carlos Navarro (15 pkt, 4/7). Zwycięstwo przybliżyło Barcelonę do Top16, zaś porażka poważnie ograniczyła szanse Partizana na wyjście z grupy.

Chyba najciekawiej zapowiadającym się z czwartkowych meczów było starcie między Fenerbahce Stambuł, a Panathinaikos Ateny. A wszystko, ze względu na liczne koligacje między zawodnikami obu ekip. Jeszcze do niedawna barwy "Koniczynek" reprezentowali przecież m.in Mike Batiste i Romain Sato. Teraz obaj pod wodzą Simone Pianigiani walczą o Final Four dla tureckiej ekipy. Żaden z wymienionych zawodników nie odegrał w tym meczu ważniejszej roli, bo punkty dla gospodarzy zdobywali głównie Bo McCalebb i Bojan Bogdanović (obaj po 13 pkt.). Ponownie najlepszy w barwach greckiej drużyny był litewski snajper Jonas Maciulis. Ostatecznie Turcy, po pełni kontrolowanym meczu wygrali wyraźnie 73:64.

Nieprawdopodobny przebieg zdarzeń miało też spotkanie w Kraju Basków, gdzie Caja Laboral Vitoria przegrała z Anadolu Efes Stambuł 64:76. Nie było by w tym może i nic dziwnego, bo Turcy to przecież nie "kelnerzy", gdyby nie to jak układał się scenariusz zdarzeń tego dnia na parkiecie. Do przerwy zespół Macieja Lampego prowadził 47:30. Po przerwie na parkiecie istniała już tylko drużyna prowadzona przez Oktaya Mahmuti. Ekipa znad Bosforu pozwoliła Baskom w drugiej części gry rzucić zaledwie 16 "oczek", zaś sama zapisała na swoim koncie aż 46. Tym razem Polak należał do najsłabszych zawodników na parkiecie trafiając 1/6 za 2 i 1/3 za 3 pkt. Gości po raz kolejny do zwycięstwa poprowadził Jordan Farmar - zdobywca 18 pkt.

Awans do Top16 mają już niemalże w garści koszykarze Żalgirisu Kowno. Litwini wygrali po raz czwarty z rzędu, tym razem odsyłając z kwitkiem EA7 Emporio Armani Mediolan. Włosi postawili jednak trudne warunki gry gospodarzom, walcząc o zwycięstwo do ostatnich sekund. Ostatecznie zadecydowała "głębia składu" po stronie "Grunwaldu". W szeregach ekipy prowadzonej przez Joana Plaza, aż siedmiu zawodników było blisko zaksięgowanie podwójnej zdobyczy punktowej. Bohaterem konfrontacji okazał się ex-gracz Asseco Prokom Gdynia Oliver Lafayette, który na swoim koncie zapisał 17 pkt., przy 100 proc. skuteczności rzutów z dystansu - 3/3.

Na uwagę zasługuje także wyrównana konfrontacja pomiędzy Unicaja Malaga a Albą Berlin. Niemiecki zespół przegrał po raz drugi z rzędu w Eurolidze, choć do przerwy prowadził 34:29. O zwycięstwie zespołu prowadzonego przez Jasmina Repesę zadecydowała trzecia część gry, którą gospodarze wygrali 18:9, a cały mecz 67:62. Wydaje się, że tym samym koszykarze z Andaluzji zrobili poważny krok w stronę fazy Top16. "Albatrosy" z kolei zagrały kolejny słaby mecz, zwłaszcza w ofensywie, co wciąż daje realne szanse na wyjście z grupy mistrzowi Polski.

W pozostałych meczach Real Madryt pewnie pokonał Pallacanestro Cantu 80:66, a Maccabi Tel Awiw rozgromiło Asseco Prokom Gdynia 93:62.

4 kolejka spotkań Euroligi (czwartek):

Grupa A:

Real Madryt - Cantu 80:66 (18:12, 23:14, 22:22, 17:18)

Fenerbahce - Panathinaikos 73:64 (19:17, 23:12, 16:12, 15:23)

Grupa B:

Maccabi TA - Asseco Gdynia 93:64 (27:13, 23:17, 22:17, 21:15)

Unicaja Malaga - Alba Berlin 67:62 (22:16, 7:18, 18:9, 20:19)

Grupa C:

Żalgiris Kowno - Armani Mediolan 92:87 (20:27, 27:24, 25:14, 20:22)

Caja Laboral - Efes Stambuł 64:76 (19:15, 29:15, 7:22, 9:24)

Grupa D:

Regal Barcelona - Partizan Belgrad 85:82 (23:15, 14:22, 30:18, 18:27)

Komentarze (1)
Tryptyk
2.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tylko splot jakichś niecodziennych zdarzeń i wyników mógłby sprawić, że Asseco wyjdzie z tej grupy. Kluczowe będą mecze ze Sieną u siebie (nie sądze by Włosi odpuścili mecz) i Albą na wyjeździe Czytaj całość