Budimpex-Polonia znów na kolanach

Zmiana trenera w Przemyślu przyniosła tylko krótkotrwały efekt. Po dwóch efektownych zwycięstwach drużyna poniosła kompromitującą porażkę.

W Lublinie Budimpex-Polonia nie wywiązała się z roli faworyta. Była zdecydowanie gorsza od outsidera, który w niedzielę rozegrał najlepszy mecz w obecnym sezonie. - Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, co chyba wszyscy wiedzą, że Start do tej pory nie grał na miarę swoich możliwości. To jest dobry, mocny zespół. Szkoda, że to akurat w meczu przeciwko nam się odwróciło i rywale odzyskali wiarę w siebie - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zauważa Mariusz Zamirski.

Goście mieli cokolwiek do powiedzenia na parkiecie tylko przez półtorej kwarty. Później spuścili z tonu i dali się zdominować przeciwnikowi. Wikana Start Lublin błysnął skutecznością oraz zaangażowaniem, dzięki czemu efektownie zwyciężył. - W najgorszych snach trudno było to przewidywać. W zasadzie do połowy meczu nic nie zapowiadało zdecydowanego pogromu. Chociaż ta druga kwarta już nie była tak dobra. Zaczęliśmy popełniać błędy, grać na wymuszone pozycje. W trzeciej kwarcie koncert skuteczności ze strony Startu. Chociaż uważam, że myśmy to ułatwiliśmy. W obronie nie było za wesoło, nie najlepiej to wyglądało, a w dodatku szukaliśmy sobie złych pozycji w ataku. Nie trafiliśmy raz, drugi i zaczęły nam drżeć ręce. Zmieniłem obronę na strefową, to też nic nie dało. Wręcz odwrotnie – jeszcze pogorszyło sytuację. W zasadzie było po meczu, chociaż uważam, że walczyć powinno się do końca, co pokazaliśmy w Ostrowie. Tu nie było takiej werwy, złości sportowej. Najbardziej boli mnie to, że zawodnicy opuścili głowy - analizuje trener.

Przemyski zespół nie potrafił znaleźć sposobu na zatrzymanie Marcela Wilczka, który swobodnie poczynał sobie pod koszem. 26-latek kapitalnie przebijał się przez defensywę rywali i często zbierał piłkę po własnych rzutach. - Marcel to na pewno duże wzmocnienie. W tamtym roku zrobił chyba największy krok do przodu. Widać było, że jest mocnym graczem. Omawialiśmy założenia przedmeczowe, mówiliśmy sobie jak to powinno wyglądać. Start zdobył masę punktów spod kosza, a nie powinniśmy dopuścić do tego. Uważam, że koszykówka zaczyna się od obrony i przede wszystkim tutaj widzę błędy. Można wygrać mecz rzucając tylko 62 punkty. Chodzi o to, żeby przeciwnik rzucił 61. To nie był mecz, na jaki stać ten zespół - kończy Zamirski.

Źródło artykułu: