W Treflu mają pełne zaufanie do Turnera

Mimo słabszego występu Franka Turnera to w klubie nikt nie robi z tego tragedii. Zarówno trener Żan Tabak, jak i pozostali zawodnicy wierzą w umiejętności amerykańskiego rozgrywającego.

Frank Turner meczu z Galatasaray Stambuł nie zaliczy do udanych. Zdobył tylko 7 punktów (2/9 z gry), w dodatku fatalnie wygląda jego ratio "+/-", kiedy przebywał na parkiecie (-33), najgorzej w drużynie. Na jego dyspozycję mógł wpłynąć fakt, że obrońcy Galatasaray Stambuł byli doskonale przygotowani do tego meczu. Świetnie powstrzymywali jego penetrację pod kosz. Odpuszczali go na dystansie, bo wiedzieli, Turner nie grozi rzutem z dystansu.

- Zagrałem fatalne zawody. Nie byłem w ogóle agresywny po obu stronach parkiet - stwierdził jednoznacznie rozgrywający z Sopotu.

Jednakże w klubie z Trójmiasta nikt nie robi tragedii ze słabego występu Amerykanina. Co ciekawe znacznie lepiej wyglądał jego zmiennik - Lorinza Harrington, który przebywał na parkiecie tylko 13 minut. W tym czasie zanotował 2 punkty i 3 asysty, ale zespół prezentował się znacznie lepiej niż pod wodzą Turnera. Dlaczego w takim razie Harrington grał tak krótko? - Lorinza wypadł znacznie lepiej. Nie mogłem jednak dać Lorinzie więcej minut gry. Wprowadzenie nowego zawodnika do naszej taktyki wymaga trochę czasu. Z drugiej strony, kiedy masz w pierwszej piątce koszykarza, którego obdarzyłeś wcześniej zaufaniem, to później musisz być konsekwentny i dalej mu ufać. Dlatego Frank grał z Galatasaray więcej. To była moja decyzja - twierdzi trener Żan Tabak.

Również Harrington potwierdził, że Turner dysponuje dużym wachlarzem zagrań w ataku, jak i w obronie, ale po prostu przydarzył mu się słabszy mecz. - Frank jest tutaj od dłuższego czasu i udowodnił wszystkim, że należy mu się rola pierwszego rozgrywającego. Środowe spotkanie może nie było najlepsze w jego wykonaniu, nie trafiał rzutów, które normalnie trafia. Powinno się liczyć dobro całej drużyny, a nie indywidualne statystyki zawodników - podkreślił rezerwowy rozgrywający Trefla Sopot.

Drużyna z Sopotu podeszła do tego spotkania ze zbyt dużym respektem do swoich przeciwników. Galatasaray Stambuł udowodnił, że jest zespołem, który będzie liczył się w walce o końcowy triumf w EuroCupie. - Galatasaray ma mnóstwo dobrych graczy, tak więc musisz wykorzystać każdą najmniejszą okazję, którą oni ci dają. Niestety, w tym spotkaniu wyglądało to tak, jakby rywale przewyższali nas nawet chęcią walki. Kiedy tylko popełnialiśmy jakiś błąd, byliśmy za to karani - dodaje Harrington.

Jednakże wszyscy w obozie sopockim wierzą, że był to ostatni taki słaby występ w EuroCupie. - Oczekuję tego, że wygramy wszystkie pozostałe spotkania. Jednak najpierw musimy zmienić swoje podejście do spotkań, bo inaczej nie mamy co myśleć o zwycięstwach - zapewnia Frank Turner.

Frank Turner blado wypadł na tle Galatasaray Stambuł
Frank Turner blado wypadł na tle Galatasaray Stambuł
Źródło artykułu: