Energa Czarni Słupsk po znakomitym finsizu wygrali z Treflem Sopot!

Energa Czarni Słupsk niemal przez cały mecz gonili Trefla Sopot, aż wreszcie w ostatniej kwarcie wyszli na prowadzenie i pokonali, po świetnym finiszu, dotychczasowego lidera Tauron Basket Ligi!

Trefl rozpoczął agresywnie i szybko, bo ich grę napędzał Frank Turner. Amerykanin świetnie dyrygował sopocianami, ale wicemistrz Polski miał przy okazji inny pożytek z tego zawodnika. Turner był też bardzo skuteczny w ataku, co w połączeniu z wysoką efektywnością Filipa Dylewicza, pozwoliło gościom na objęcie - momentami naprawdę wyraźnego - prowadzenia.

Słupszczanie zostali w ten sposób zaskoczeni, ale ich największym problemem była gra w ofensywie. Energa Czarni nie potrafili dotrzymać kroku liderowi Tauron Basket Ligi, gdyż tylko momentami potrafili zdobywać seryjnie punkty. Przez większość czasu grali jednak przeciętnie, toteż w ostatnich czterech minutach pierwszej odsłony zdołali dołożyć do swojego dorobku raptem cztery "oczka".

Jeszcze w pierwszej połowie "Czarne Pantery" próbowały gonić solidny zespół Żana Tabaka, lecz pościg nie przynosił wielkich efektów. Zwłaszcza że w sopockiej ekipie nadal wysoką skuteczność utrzymywał Dylewicz, w dodatku dołączył do niego Michał Michalak. Za sprawą tego drugiego w pewnym momencie Trefl prowadził nawet siedmioma punktami, co wydawało się już bezpieczną przewagą. Nic bardziej mylnego. W końcówce zagraniczny zaciąg w Enerdze Czarnych (m.in. Todd Abernethy i Yemi Gadri-Nicholson) sprawił, iż gospodarze wciąż pozostawali w walce o zwycięstwo.

Po przerwie siły odzyskał.. Turner. Amerykanin przypomniał o sobie notorycznie karcąc rywala. Żółto-czarni w 23. minucie meczu mieli już jedenaście punktów więcej niż Energa Czarni, co było głównie jego zasługą. Później jeszcze Trefl wygrywał 55:45, ale w ostatnich czterech minutach trzeciej kwarty lider zagrał koszmarnie. Adam Waczyński, Przemysław Zamojski i Dylewicz pudłowali z niemal każdej pozycji, co skrzętnie wykorzystały "Czarne Pantery".

Słupszczan pociągnął tym razem Robert Tomaszek, choć nie tylko on miał w tym swój udział, bo z dystansu tracił Valdas Dabkus a nieco bliżej kosza skuteczny był Abernethy. Dzięki wymienionej trójce gospodarze w fantastycznym stylu odrobili niemal cały dystans dzielący ich do przyjezdnych. Zatem na dziesięć minut przed końcem każdy scenariusz był możliwy.

I ziścił się ten, którego najmniej spodziewano się po poprzednich kwartach! Podopieczni Mariusa Linartasa początkowo znowu gonili sopocian, ale w 34. minucie, po celnych osobistych Gadriego-Nicholsona, wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca! Co więcej, Energa Czarni wykorzystali impas Trefla i w kilka minut rozprawili się z rywalem. Gracze Tabaka zdołali jeszcze złapać drugi oddech, tyle że nie wystarczył on by wygrać derby Pomorza w Słupsku.[tag=1734]
Energa Czarni Słupsk[/tag] - Trefl Sopot 78:72 (16:22, 19:16, 19:17, 24:17)

Energa Czarni: Abernethy 15, Gadri-Nicholson 14, Knutson 14, Tomaszek 11, Dutkiewicz 9, Dabkus 9, Kostrzewski 5, Brandwein 1.

Trefl: Turner 18, Zamojski 11, Dylewicz 10, Spralja 9, Waczyński 9, Michalak 7, Looby 6, Harrington 2, Dąbrowski 0, Stefański 0.

Źródło artykułu: