Chris Burgess: W Treflu zawsze były problemy finansowe. Co innego Zastal

We wtorek wiceprezes Trefla Sopot potwierdził, że klub z kurortu ma zaległości finansowe względem koszykarzy. Powszechnie wiadomo jednak, że problemy z pieniędzmi w Treflu istniały już wcześniej…

Niejako na kanwie ostatnich przegranych meczów w Tauron Basket Lidze (z Energą Czarnymi i Anwilem), a także zawirowania spowodowanego odejściem trenera Żana Tabaka, światło dzienne ujrzały również inne problemy Trefla Sopot - finansowe. Głośno się o nich zrobiło do tego stopnia, że wiceprezes klubu, Marcin Kicior, oficjalnie przyznał, że takowe istnieją. 

Jak się jednak okazuje, problemy finansowe sopockiej drużyny to nie jest świeży temat. - W Treflu zawsze były z tym wielkie problemy, dlatego zresztą stamtąd odszedłem. Przecież nie musieli zgodzić się na moje oczekiwania i wtedy grałbym gdzie indziej. Ale skoro już to zrobili, to powinni byli się z tego wywiązywać - mówi Chris Burgess, amerykański środkowy, który grał w Treflu w zeszłym sezonie.

Jego odejście tłumaczono względami osobistymi, a także mniejszą ilością minut na parkiecie niż to było rok wcześniej w Zastalu Zielona Góra. Prawda jest jednak inna. - Szybko okazało się, że wynegocjowany i podpisany kontrakt ich przerasta i mogą płacić mi tylko połowę. Dodatkowo, pieniądze nigdy nie były na czas. Trochę żałuję, że musiałem stamtąd odejść, ale nie będę grał za darmo. Dlatego razem z władzami klubu, które zresztą wspominam bardzo miło do dziś, ustaliliśmy, że najlepiej jeśli rozwiążemy kontrakt - dodaje Burgess, który obecnie gra w Dubaju, gdzie z pewnością może liczyć na lukratywną umowę.

Amerykanin wspomina również rok spędzony w Zielonej Górze, gdzie sprawy organizacyjne były zawsze poukładane. - Zastal to co innego. Tam nigdy nie było problemów z pieniędzmi. Zawsze były na czas i w takiej ilości, jak to ustaliliśmy. Mam dużo szacunku do tego klubu za to, że zrobił wszystko, by zawodnicy mogli skupić się tylko na treningach - kończy doświadczony koszykarz.

Źródło artykułu: