Pierwsza z nich w Wiśle Can Pack znalazła się Jelena Skerovic, a było to w sezonie 2005/2006. Anna DeForge z kolei dołączyła sezon później, tworząc ze "Skerą" duet, który zdominował na trzy sezony zmagania na polskich parkietach. Za ich czasów zespół z Krakowa zdobył trzy mistrzostwa Polski, wywalczył dwa Puchary Polski i jeden Superpuchar.
Na pierwszy miejscu była zawsze DeForge. Bardziej charyzmatyczna, bardziej widoczna. Kochała brać ciężar gry na swoje barki. Potrafiła seryjnie zdobywać punkty. Była prawdziwym liderem zespołu. Skerovic zawsze lekko w cieniu, ale o jej wkładzie w wielkie wyniki Białej Gwiazdy każdy doskonale wiedział. Zawsze opanowana, zawsze miała wszystko pod kontrolą. To ona dyrygowała całą "krakowską maszyną".
W środowy wieczór obie ponownie zagrały na polskich parkietach. Amerykanka i Czarnogórzanka tym razem jako koszykarki ZVVZ USK Praga przybyły do naszego kraju na mecz Euroligi w Polkowicach. Przybyły i... ponownie wygrały. O ile tym razem o występie DeForge nie można już powiedzieć niczego dobrego - w porównaniu z grą w Wiśle Can Pack - o tyle Skerovic znów zagrała koncertowo.
- Potrzebowałyśmy wygranej. Mecz był bardzo ciężki, dlatego tak bardzo jesteśmy zadowolone, że udało nam się wygrać - komentuje mecz "Skera", autorka 15 punktów, 9 zbiórek i 2 asyst. - W kluczowych dla losów meczu momentach zagrałyśmy bardzo dobrze tak w obronie, jak i ataku, a to było kluczowe dla sukcesu.
Rozgrywająca z półwyspu bałkańskiego pokazała dokładnie to, z czego słynęła grając z Białą Gwiazdą na piersi. Od pierwszej minuty w pełni kontrolowała grę swojej drużyny, tempo gry, a w decydujących momentach z zimną krwią wcieliła się w rolę egzekutorki. Widać zatem, że na polskiej ziemi czuje się doskonale.
- Lubię wracać do Polski i grać tutaj. Dodatkowo wspaniale jest odnosić zwycięstwa - ocenia Skerovic. - Mam nadzieję, że wygrana w Polkowicach, przybliży nas w jakiś sposób do gry w Final Eight, bo chcemy się znaleźć wśród najlepszych drużyn Euroligi.