Niemoc siedlczan trwa, przegrali już szóste ligowe spotkanie z rzędu, tym razem różnicą dokładnie 30 punktów. W niedzielę zmierzyli się z drużyną, która miała na swoim koncie cztery porażki z rzędu - trzy ligowe i jedną w ramach Intermarché Basket Cup. Oba zespoły walczyły więc o przełamanie złej passy, zwycięsko z tej konfrontacji wyszedł MKS Dąbrowa Górnicza.
- Niestety, nie udało nam się przełamać tej serii, aczkolwiek dąbrowianie są zawsze mocni u siebie. Mimo że mieli kryzys, bo przegrali cztery mecze z rzędu, co dawno im się nie zdarzyło, to nadal są na własnym terenie mocni. My, niestety jesteśmy... Nie wiem jak to ująć, bo chyba w fatalnej formie, myślę, że teraz bardziej już w psychicznej niż fizycznej, bo każda porażka coraz bardziej "siada" nam w głowie, co widać na boisku - powiedział Radosław Basiński, rozgrywający SKK.
Dwie kwarty niedzielnego pojedynku zostały wyraźnie wygrane przez dąbrowian, lecz pozostałe dwie były bardziej wyrównane, jedna z nich zakończyła się wygraną SKK różnicą trzech punktów, natomiast jedna przegraną zaledwie jednym oczkiem. Siedlczanie mieli momenty dobrej gry, w której dobrze bronili i rozgrywali akcje w ataku, lecz szybko się one kończyły. - Póki trafiamy, coś bronimy, jakoś gra nam idzie, a gdy zaczyna nam nie iść, widać, że opuszczamy głowy i niestety, ta gra wygląda wtedy fatalnie, a przeciwnik buduje wysoką przewagę - przyznał.
Radosław Basiński wraz z Rafałem Kulikowskim i Tomaszem Deją są byłymi zawodnikami MKS-u, którzy poznali gorycz porażki w swojej byłej hali. Rozgrywający SKK nie odczuwa szczególnie przegranej ze swoją byłą drużyną. - Zawsze jest nieprzyjemnie przegrać wysoko, czy byłaby to porażka z mistrzem Polski, czy z trzecioligowym zespołem. Każdy chce wygrywać, a do tego, gdy przegrywa się tak wysoko i to kolejny raz... Źle to wygląda, myślę, że prawdopodobnie będą jakieś zmiany, jakieś ruchy kadrowe, bo tak to nie może wyglądać. Jest naprawdę fatalnie - zakończył.