Marcin Sroka: Europejskie puchary warte zmęczenia

Marcin Sroka nie od dzisiaj bardzo dobrze czuje się na parkiecie Hali Gryfia. W niedzielny wieczór potwierdził to, zdobywając 12 punktów dla swojego zespołu.

Stelmet Zielona Góra w czasie spotkania w Słupsku kilkukrotnie wysoko prowadził, ale nie potrafił dobić przeciwnika. Gospodarze dostawali szansę na powrót do gry i prawie z niej skorzystali. - Mecze w Słupsku nigdy nie należą do łatwych, więc zdawaliśmy sobie doskonale sprawę z tego, co nas czeka. Trzykrotnie osiągaliśmy dziesięciopunktowe prowadzenie i za każdym razem Czarnym udawało się je całkowicie zniwelować. Było to chyba spowodowane naszą chwilą rozluźnienia. Mieliśmy w głowie to, że gospodarze są osłabieni, chcieliśmy odnieść jak najłatwiejsze zwycięstwo i o mały włos nas to nie zgubiło - powiedział Marcin Sroka.

Polski skrzydłowy zawsze z dużą chęcią wraca do Hali Gryfa, chociaż nie jest tu mile widziany, z powodu swojego odejścia z Czarnych do AZS-u Koszalin. - Zarówno ja, jak i Mantas graliśmy tutaj, dlatego wydaje mi się, że nasza mobilizacja na niedzielne spotkanie była jeszcze większa od reszty drużyny. Oboje bardzo lubimy grać w Hali Gryfia i cieszymy się z tego, że udało nam się wygrać - stwierdził 31-latek.

Stelmet zmuszony jest ostatnimi czasy grać niemal mecz za meczem. Jednak zawodnicy klubu doskonale zdają sobie sprawę z tego, na co się pisali, podpisując umowy w Zielonej Górze. - Zmęczenie fizyczne po prostu musi nam towarzyszyć. Mamy za sobą wiele, bardzo dalekich podróży oraz sporo rozegranych spotkań. Jednak jesteśmy zawodowcami i musimy się z tym liczyć. Gramy w pucharach, awansowaliśmy w nich do kolejnej rudny, więc myślę, że to zmęczenie jest tego warte.

Dla Marcina Sroki tegoroczna przygoda z europejskimi pucharami jest największą w karierze. Występował on oczywiście w nich wcześniej, ale nigdy nie udało mu się wyjść z grupy. - Wielokrotnie grałem w pucharach, ale dopiero pierwszy raz udało mi się wyjść z grupy. Zawsze brakowało mi tej przysłowiowej kropki nad i, a tym razem udało mi się ją postawić. Wiemy, że jest to wielkie wydarzenie zarówno dla nas, jak i dla miasta, właścicieli i sponsorów klubu. Jesteśmy jedyną drużyna w dalszej fazie europejskich pucharów, dlatego czujemy się świetnie - komentował sam zainteresowany.

Zielonogórski klub, będący jednym z głównych pretendentów do zdetronizowania Asseco Prokomu, radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze, udowadniając, że faktycznie będzie się liczył w walce o złoty medal. - Liga jest w tym sezonie bardzo wyrównana, co choćby pokazuje ostatnie zwycięstwo Startu Gdynia nad Asseco Prokomem. Jednak to, co się dzieje teraz ma mniejsze znaczenie, gdyż najważniejsze oczywiście są play-offy. Tam wszyscy, którzy uzyskają awans będą zaczynać od zera i nie będzie ważne, kto zajął pierwsze, a kto ósme miejsce. Każdy z każdym może w tym roku wygrać, dlatego czeka nas ciężki i wymagający sezon - zakończył były reprezentant Polski.

Źródło artykułu: