Klasyk nie zawiódł - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - Śląsk Wrocław

Atmosfera jak za dawnych lat i walka kosz za kosz przez 40 minut. Lepsi w Stargardzie Szczecińskim okazali się wrocławianie, którym udał się rewanż za inauguracyjną porażkę.

Pojedynek w Stargardzie Szczecińskim otworzył w nowym roku zmagania I ligi koszykarzy. I było to mocne otwarcie. Goście mieli się, za co rewanżować, bo u siebie ze Spójnią przegrali i była to ich jedyna ligowa porażka. Oba zespoły do meczu przystąpiły ze swoimi kłopotami. W Spójni nie zagrali Bartłomiej Szczepaniak i Bartłomiej Wróblewski. W meczowym składzie był już pozyskany niedawno wychowanek, Filip Dylik, ale on też nie zagrał. Bardziej osłabieni do meczu przystąpili jednak Wojskowi. Spekulacje się potwierdziły i na parkiecie zabrakło najlepszego strzelca, Pawła Kikowskiego. Na kilka minut pojawił się również chory Michał Gabiński.

Zgodnie z zapowiedziami doszło do dwóch zmian w piątce Spójni. Kamila Michalskiego zastąpił Piotr Trepka, a Huberta Pabiana Arkadiusz Soczewski. Oba zespoły skupiły się na twardej walce w obronie. Prowadzenie zmieniało się wielokrotnie, lecz ani Spójnia, ani Śląsk nie potrafiły uzyskać większej przewagi. Pierwsza kwarta zakończyła się zasłużonym remisem. W drugiej części sześciopunktową przewagę osiągnęli przyjezdni, lecz miejscowi kilkukrotnie niwelowali straty za sprawą Wiktora Grudzińskiego, Michalskiego i kończącego połowę wsadu Łukasza Ratajczaka.

- Myślałem, że gdy będzie niski wynik, a nie taki, jak ostatnio uzyskiwaliśmy, to będzie szansa na zwycięstwo. Gdybyśmy wdali się w otwartą grę to Śląsk by nas zdmuchnął tak, jak większość drużyn. Dobrze zagraliśmy w defensywie. Błędy się zdarzają w koszykówce. Nam trafiły się w ważnych momentach - ocenił szkoleniowiec Spójni, Ireneusz Purwiniecki.

W drugiej połowie jego zespół długo prowadził, nawet pięcioma punktami (54:49), lecz w końcówce doświadczenie wrocławskich koszykarzy okazało się decydujące. Zwycięstwo zapewnili sobie oni dopiero w ostatnich minutach rewanżując się za porażkę przed własną publicznością.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Do piętnastej wygranej w sezonie Śląsk poprowadzili Marcin Flieger, zdobywca szesnastu oczek i były gracz Spójni, Tomasz Ochońko (czternaście punktów).
Dobre zawody w przegranej ekipie rozegrali Tomasz Stępień, Michalski i Ratajczak. Co ciekawe oba zespoły dobrze rzucały z za linii 6,75 metra. Gospodarze wykorzystali cztery z dziesięciu prób, a goście sześć z czternastu.

Warto również podkreślić atmosferę sobotniego starcia. Mecze Spójni ze Śląskiem od lat są szczególne. Tak głośnego dopingu w stargardzkiej hali jeszcze w tym sezonie nie było. Wszystko przez pojawienie się w drugiej kwarcie grupy, która w ubiegłym sezonie wspierała swój zespół. Nie zabrakło złośliwości pod adresem przyjezdnych koszykarzy i kibiców, lecz stargardzką publiczność pochwalił wrocławski zawodnik, Radosław Hyży. - Co by się nie działo to oni są z zespołem. Nie ma tak, jak na innych halach teatru czy opery. Tutaj zawsze jest żywiołowo. Na szczęście wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy - powiedział w rozmowie ze Sportowefakty.pl.

Spójnia Stargard Szczeciński - WKS Śląsk Wrocław 71:75 (14:14, 20:23, 18:12, 19:26)

Spójnia: Stępień 18, Michalski 12, Ratajczak 11, Parzych 9, Pabian 8, Grudziński 6, Trepka 5, Soczewski 2, Kasprzak 0.

Śląsk: Flieger 16, Ochońko 14, Mroczek-Truskowski 13, Diduszko 12, Hyży 12, N. Kulon 3, Sulima 3, Bochenkiewicz 2, Gabiński 0, Prostak 0.

Źródło artykułu: