Na jednej z pomeczowych konferencji prasowych trener Mariusz Niedbalski stwierdził: - Skupiamy się raczej na tym, żeby nikt nas nie opuścił. Postanowiliśmy dowiedzieć się, co miał na myśli szkoleniowiec Trefla Sopot.
- Być może wyraziłem się nieprecyzyjnie pod wpływem emocji spowodowanych przegranym meczem z Czarnymi Słupsk - wyjaśnia trener Trefla Sopot. - Chodziło mi o ostatnią sytuację w zespole, gdzie kilku graczy borykało się z mniej lub bardziej poważnymi problemami zdrowotnymi i to przekładało się na ich postawę na boisku. W kilku przypadkach istniało ryzyko, że z powodu tych urazów możemy stracić zawodnika na dłużej, nawet do końca sezonu. Także teraz występ kilku kontuzjowanych graczy - m.in. Marcina Stefańskiego czy Kurta Looby'ego - w turnieju o Puchar Polski jest zagrożony, dopiero przed samym meczem okaże się z kogo będę mógł skorzystać. Nic mi nie wiadomo żebyśmy mieli stracić jakiegoś gracza z innych powodów - dodaje Mariusz Niedbalski.
Pod koniec zeszłego roku, kiedy sopocki klub miał dosyć poważne problemy finansowe, z tego faktu chciały skorzystać inne zespoły. Wiadomo, że Filipa Dylewicza bardzo mocno kusił Stelmet Zielona Góra, z kolei Przemysław Zamojski nie chciał dłużej czekać na zaległe pieniądze i przeniósł się do lokalnego rywala - Asseco Prokomu Gdynia. Portal Sportowefakty.pl dowiedział się jednak, że propozycje z innych klubów mieli także inni zawodnicy Trefla Sopot.
Jakiś czas temu agent Franka Turnera, jednego z najlepszych zawodnika Trefla, otrzymał konkretną propozycję wykupienia kontraktu jego klienta przez inny zespół i przedstawił ją klubowi z Sopotu, ale działacze ją odrzucili. W Sopocie doskonale zdają sobie sprawę z tego, że zagraniczni koszykarze którzy są obecnie zakontraktowani w klubie nie zarabiają wielkich pieniędzy i mogą być "łakomym kąskiem" dla innych drużyn. Okazuje się też, że nie tylko zagranicznymi koszykarzami interesowały się inne drużyny. Bezpośredni rywale Trefla w walce o mistrzostwo Polski również chcieli "wyciągnąć" graczy z Sopotu. Podobno Energa Czarni Słupsk próbowali namówić do gry w swoim zespole Michała Michalaka, ale on wolał pozostać w Trójmieście. O potwierdzenie tych informacji postanowiliśmy zapytać bezpośrednio w sopockim klubie.
- Sprawy dotyczące umów z zawodnikami objęte są klauzulami poufności, dlatego nie mogę komentować tego typu doniesień - odpowiada Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy klubu. - Mogę tylko potwierdzić, że rzeczywiście, w tym sezonie kilka razy otrzymaliśmy zapytania od klubów zagranicznych o możliwość wykupienia naszych graczy, ale za każdym razem odpowiedź była odmowna. Zawsze jednak było to załatwiane w cywilizowany sposób, według przyjętych w Europie reguł. Co do rewelacji dotyczących Michała Michalaka to pierwsze słyszę o tej sprawie - być może trzeba o to zapytać w Słupsku.
Na tę chwilę mało prawdopodobne jest, żeby jakiś koszykarz opuścił Sopot przed zakończeniem tego sezonu. Raczej można spodziewać się wzmocnień, ponieważ działacze klubu cały czas obserwują rynek zagraniczny, jednak z powodu późniejszego w tym roku terminu zamknięcia okienka transferowego nie spieszą się z podjęciem konkretnych decyzji.