Krakowianki podczas obecnego sezonu prezentują dość chimeryczną formę. Potrafiły w dobrym stylu pokonać u siebie Spartak Moskwa czy Rivas Ecopolis Madryt, ale też zanotowały parę nieudanych startów. Tutaj mowa choćby o potyczkach w Brnie czy Gyor, gdzie wiślaczki pozwoliły rywalkom przejąć inicjatywę i nadawać ton grze. Nie ulega zatem wątpliwości, że teraz muszą nawiązać do lepszych chwil. Jeżeli tak nie uczynią, istnieje poważne ryzyko pożegnania się z pucharami.
Przed minionym weekendem pod Wawelem liczono, że ich faworytki pokonają w lidze swojego głównego konkurenta CCC Polkowice i podbudują morale. Rzeczywistość jednak okazała się odmienna. "Pomarańczowe" zwyciężyły przy Reymonta, a samo spotkanie przyniosło więcej wątpliwości, aniżeli pewników. - Nikt nie lubi przegrywać i jest nam przykro, że właśnie tak potoczył się cały scenariusz. Nie ma jednak sensu tego roztrząsać. Wydarzeń z przeszłości przecież nie odmienimy, dlatego musimy po prostu zapomnieć o niepowodzeniach - twierdzi Justyna Żurowska.
- Popełniliśmy wtedy zdecydowanie za dużo błędów. W decydującej kwarcie wręcz straciliśmy panowanie nad sytuacją - wspomina trener Jose Ignacio Hernandez.
Nawiązując do przebiegu wydarzeń znów pojawiły się stare grzechy, mianowicie brak wszechstronnego wykorzystania zawodniczek w ofensywie. Tina Charles zdobyła 30 punktów, lecz pozostałe koleżanki nie uzyskały równie pokaźnego dorobku. Często mówiło się, że tego typu taktyka w pewnym momencie przestanie przynosić profity, gdyż potencjalni oponenci dokładnie odczytają zamiary i odpowiednio ustawią defensywę. Dlatego też w kontekście walki o F8 zespół powinien przemyśleć niektóre kwestie, bo sprawy przybrały najwyższy wymiar. - Nie ma innego wyjścia. Ona pełni rolę lidera i nie podważamy statusu jaki sobie wypracowała, z tym że wsparcie jest konieczne - słusznie zauważa Paulina Pawlak.
Sprawę komplikują także kontuzje. W trakcie weekendu przymusowo pauzowała Alana Beard, która zwykle sporo wnosi do kolektywu i stanowi jego istotny element, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej kapitalną motorykę oraz umiejętność łatwego wypracowania sobie czystej pozycji. Na domiar złego urazu kostki doznała Cristina Ouvina. Jeżeli obie będą niezdolne do wysiłku, sztabowi szkoleniowemu przybędzie nowy problem. W razie ewentualnej absencji Hiszpanki w składzie znajdzie się de facto tylko jedna doświadczona rozgrywająca.
Francuzki natomiast spróbują wykorzystać atut własnego parkietu. Ich teren od dawna uchodzi za niezwykle ciężki i dużo uznanych firm tam poległo, w związku z czym raczej maksymalnie utrudnią zadanie złotym medalistkom FGE. Analizując dokonania drużyny z zachodniej części Europy widać głównie konsekwencję, czego akurat nie można powiedzieć o Wiśle. To właśnie zdaje się być siłą całego kolektywu, który notabene tworzą m. in. reprezentantki kraju.
Zresztą obie strony posiadają dokładne informacje o sobie, zgromadzone choćby przy okazji wspólnych potyczek, więc pewnie jakoś specjalnie się nie zaskoczą.
Początek meczu we wtorek o godzinie 20.30.