Mariusz Niedbalski: Zamojskiemu zawsze podam rękę

Przed meczem dużo mówiło się o tym, że kibice Trefla gwizdami przywitają Przemysława Zamojskiego z racji tego, że jakiś czas temu zmienił klub na Asseco Prokom Gdynia.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Nawet sam Przemysław Zamojski przewidywał przed spotkaniem, że mogą czekać go gwizdy ze strony kibiców Trefla Sopot. - Nie będę zdziwiony jeśli kibice w Ergo Arenie nie przyjmą mnie zbyt miło. Rozegrałem jednak w swojej karierze wystarczająco dużo spotkań by radzić sobie z różnymi reakcjami fanów. Nawet jeśli usłyszę głośne gwizdy, potraktuję je jako bodziec by udowodnić swoją wartość i pokazać, że decyzja o powrocie do Asseco Prokom była słusznym krokiem - mówił na łamach portalu trójmiasto.pl skrzydłowy Asseco Prokomu.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Nawet byli koledzy z drużyny Zamojskiego byli zdania, że slashera z Gdyni przywitają gwizdy. - Myślę, że kibice przygotowują się na "gorące" przywitanie Przemka. Kibice mogą myśleć, co chcą, a my jesteśmy nieco inną grupą ludzi, którzy nie powinni ingerować w jego zachowanie i decyzje - mówił Filip Dylewicz, kapitan Trefla Sopot.

Kibice z Gdyni, którzy licznie stawili się w hali Ergo Arenie wywiesili podczas spotkania transparent: "Zamoj - byłeś, jesteś i będziesz nasz. A reszta to epizod".

Trzeba przyznać, że kibice z Sopotu totalnie nie skupili się na osobie Zamojskiego i nie przywitali go gwizdami. Podczas meczu skoncentrowali się na dopingu własnej drużyny i za to należy im się szacunek.

Nawet sam Zamojski był nieco zaskoczony takim faktem. - Był to bardzo ważny dla mnie. Nigdy jeszcze nie spotkałem się w karierze z taką sytuacją, że w tym samym sezonie grałem przeciwko byłemu klubowi. Kibice nie gwizdali aż tak bardzo i za co im bardzo dziękuję. Spędziłem tutaj wspaniałe chwile, nigdy o tym nie zapomnę. Gramy dla kibiców, zdaję sobie sprawę z tego, że mogą czuć się urażeni, ale tak moja droga się potoczyła - stwierdził Zamojski.

Warto przypomnieć sytuację z konferencji prasowej, która odbyła się w ostatnią środę, na której miał pojawić się Przemysław Zamojski. Zawodnika zabrakło na spotkaniu z dziennikarzami. Z tej sytuacji zakpił nawet trener Mariusz Niedbalski, który ironicznie dopytywał się, gdzie jest Zamojski. - Słyszałem, że miał być z nami Przemek Zamojski. Czy on w tej chwili trenuje rzuty wolne? - dopytywał się opiekun sopocian.

Postanowiliśmy po spotkaniu zapytać trenera Niedbalskiego, czy czuje nadal "zadrę" do swojego byłego podopiecznego. - Czuję żal, bo odejście takiego zawodnika jak Zamojski jest osłabieniem zespołu. Ja czułem, że coś się stanie z Zamojskim w ostatnim czasie, bo myślami nie był w tym zespole. Jednakże czas goi rany i Przemkowi zawsze podam rękę. Koszykówka to także biznes - mówi Mariusz Niedbalski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×