Nawet sam Przemysław Zamojski przewidywał przed spotkaniem, że mogą czekać go gwizdy ze strony kibiców Trefla Sopot. - Nie będę zdziwiony jeśli kibice w Ergo Arenie nie przyjmą mnie zbyt miło. Rozegrałem jednak w swojej karierze wystarczająco dużo spotkań by radzić sobie z różnymi reakcjami fanów. Nawet jeśli usłyszę głośne gwizdy, potraktuję je jako bodziec by udowodnić swoją wartość i pokazać, że decyzja o powrocie do Asseco Prokom była słusznym krokiem - mówił na łamach portalu trójmiasto.pl skrzydłowy Asseco Prokomu.
Nawet byli koledzy z drużyny Zamojskiego byli zdania, że slashera z Gdyni przywitają gwizdy. - Myślę, że kibice przygotowują się na "gorące" przywitanie Przemka. Kibice mogą myśleć, co chcą, a my jesteśmy nieco inną grupą ludzi, którzy nie powinni ingerować w jego zachowanie i decyzje - mówił Filip Dylewicz, kapitan Trefla Sopot.
Kibice z Gdyni, którzy licznie stawili się w hali Ergo Arenie wywiesili podczas spotkania transparent: "Zamoj - byłeś, jesteś i będziesz nasz. A reszta to epizod".
Trzeba przyznać, że kibice z Sopotu totalnie nie skupili się na osobie Zamojskiego i nie przywitali go gwizdami. Podczas meczu skoncentrowali się na dopingu własnej drużyny i za to należy im się szacunek.
Nawet sam Zamojski był nieco zaskoczony takim faktem. - Był to bardzo ważny dla mnie. Nigdy jeszcze nie spotkałem się w karierze z taką sytuacją, że w tym samym sezonie grałem przeciwko byłemu klubowi. Kibice nie gwizdali aż tak bardzo i za co im bardzo dziękuję. Spędziłem tutaj wspaniałe chwile, nigdy o tym nie zapomnę. Gramy dla kibiców, zdaję sobie sprawę z tego, że mogą czuć się urażeni, ale tak moja droga się potoczyła - stwierdził Zamojski.
Warto przypomnieć sytuację z konferencji prasowej, która odbyła się w ostatnią środę, na której miał pojawić się Przemysław Zamojski. Zawodnika zabrakło na spotkaniu z dziennikarzami. Z tej sytuacji zakpił nawet trener Mariusz Niedbalski, który ironicznie dopytywał się, gdzie jest Zamojski. - Słyszałem, że miał być z nami Przemek Zamojski. Czy on w tej chwili trenuje rzuty wolne? - dopytywał się opiekun sopocian.
Postanowiliśmy po spotkaniu zapytać trenera Niedbalskiego, czy czuje nadal "zadrę" do swojego byłego podopiecznego. - Czuję żal, bo odejście takiego zawodnika jak Zamojski jest osłabieniem zespołu. Ja czułem, że coś się stanie z Zamojskim w ostatnim czasie, bo myślami nie był w tym zespole. Jednakże czas goi rany i Przemkowi zawsze podam rękę. Koszykówka to także biznes - mówi Mariusz Niedbalski.