Mimo niezbyt okazałego dorobku Filipa Dylewicza, Trefl Sopot wygrał w Zielonej Górze 77:68. - Indywidualnie nie szło mi zbyt dobrze, natomiast dla mnie liczy się wynik zespołu. Myślę, że biorąc pod uwagę wynik końcowy, możemy być z siebie bardzo zadowoleni. Ostatnie trzy mecze to trzy wyjazdowe zwycięstwa, co bardzo podbudowuje nasze morale. Gramy dobrze, zespołowo i to było widać na boisku - powiedział silny skrzydłowy sopockiej drużyny.
W barwach zielonogórskiej drużyny zadebiutował Łukasz Koszarek, z którym Dylewicz występował jeszcze przed rokiem, właśnie w drużynie z Sopotu. Rozgrywający polskiej kadry czwartkowego spotkania nie zaliczy do udanych, gdyż mecz ten zakończył bez żadnych zdobyczy punktowych. - Przyjście Łukasza wzmocni siłę Stelmetu. Koszarek potrzebuje trochę czasu, aby wkomponować się w system gry, poznać założenia ofensywne. Z meczu na mecz będzie coraz lepiej - ocenił.
Podopieczni Mariusza Niedbalskiego grali bardziej zespołowo i niemal każdy zawodnik zdobył dla sopockiej drużyny punkty. Nieco inna sytuacja panowała w obozie zielonogórskim. - Gra Stelmetu zbyt bardzo opiera się na dwóch graczach i to jest łatwe do rozgryzienia. Nawet, gdy ci gracze grają bardzo dobrze, to pozostała ósemka nie do końca czuje się pewnie. W koszykówce ciężko wygrać dwoma zawodnikami - skomentował "Dylu".
Uvalin nieźle odpierdziela manianę w tym sezonie.
Koszarek nie musi ogrywac sie by poznac zalozenia ofensywne Zastalu.
Te zalaozenia to ciagle podawanie pilki po obwodzie i jeszcze raz po obwodzie i no dobra zostalo 4 sekundy - popodawajmy sobie po obwodzie. uvalin hip hip huraaa Czytaj całość