Bartosz Półrolniczak: Mimo ostatniego miejsca na koniec sezonu, te ostatnie mecze pozwoliły wam poprawić sobie humor.
Grzegorz Arabas:
Styl jaki zaprezentowaliśmy w ostatnim meczu z Jeziorem był trochę taki, jak prezentowaliśmy wcześniej. Zabrakło nam w tym meczu trochę pod koniec, bo to generalnie były wyrównane zawody. Jezioro przeprowadziło pod koniec 2-3 skuteczne akcje i odskoczyło. My mieliśmy trochę akcji 2+1, powalczyliśmy na deskach. Może trochę brakło koncentracji w tym fragmencie. Nie ma co tego już analizować, spotkanie było wyrównane.
Jak to w ogóle było z tym objęciem przez pana stanowiska trenera w Kotwicy? To wszystko rozegrało się w jednym momencie, czy wiedział pan, że może się taka sytuacja zdarzyć w przeciągu paru dni?
-
Wszystko odbyło się bardzo szybko, z dnia na dzień. Mariusz Karol zachorował i cóż, zostałem pierwszym trenerem.
Chyba na długo zapamięta pan ten sezon, był dość nietypowy.
- To na pewno, dość dużo się działo, w tym wiele nowych rzeczy. Zwłaszcza ta końcówka to było dla mniej coś niespodziewanego.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
Ciężko w ciągu paru dni stać się z zawodnika trenerem?
-
To bardzo trudna sytuacja, cały czas grałem a teraz patrzyłem jak gra drużyna i starałem się jej pomagać. W każdym meczu miałem takie mieszane uczucia, miał człowiek ochotę wejść i samemu grać. Nawet ciężko mi coś powiedzieć na ten temat, jakoś to wytłumaczyć. Znawców koszykówki może być wielu, ale jakie emocje drzemią w człowieku to tylko on sam wie. Różnie z tym jest, ale często ciężko przestawić myślenie, bo człowiek sam by chciał wejść coś powalczyć i zaradzić.
To doświadczenie będzie jakimś początkiem tego, co będzie pan robił w przyszłości?
-
Niby parę spotkań, a doświadczenia dla mnie masa. Każdy kolejny mecz to nowe doświadczenie, zarówno zawodnicze jak i trenerskie. Jak się to dalej potoczy? Jakby mi pan miesiąc temu powiedział, że zostanę trenerem to bym się tylko uśmiechnął. Ciężko powiedzieć, co przyniesie rzeczywistość.
Czyli wolałby pan jeszcze w następnym sezonie pograć?
-
Zobaczymy, już nie planuje i nie zakładam, nie chcę się nad tym póki co zastanawiać. Nie stawiam sobie niczego za cel, bo jak widać różnie się może ułożyć, i różnie to wszystko może wyglądać.
W tych ostatnich meczach byliście bardzo zmobilizowani, to wiązało się z tym, że mogliście jeszcze opuścić to ostatnie miejsce?
-
Na pewno tak. Przede wszystkim uważam, że chłopcy odzyskali radość gry, i dlatego tak to wyglądało. Te ostatnie mecze to jednak było widać, że to koniec sezonu. Mecz w Tarnobrzegu był dość luźny, były momenty, że było mało przewinień. Jezioro na pewno pod koniec się zmobilizowało, bo chciało się z kibicami pożegnać wygraną. Dla mnie najważniejsze jest, że chłopcy w ostatnich meczach pokazali, że potrafią grać w koszykówkę i czerpią z tego radość, a nie, że jest do dla nich jakaś katorga czy ciężka praca. Starali się i nie mogę mieć pretensji, po prostu nie wyszło. Jeden zły rzut czy jakieś niecelne rzuty osobiste się zdarzają, to jest sport. Dziękuję im za te 4 ostatnie mecze, wygraliśmy 3 razy i tylko raz przegraliśmy. Myślę, że jakbyśmy tak grali wcześniej, nasz bilans by wyglądał zupełnie inaczej a nasze miejsce by było zdecydowanie lepsze, a tak doszło do sytuacji, że wynik ostatniego meczu decydował czy opuścimy ostatnią lokatę...
No właśnie, to ostatnie miejsce to chyba spory zawód dla was wszystkich.
-
Zdecydowanie ta drużyna ma większe możliwości. Sam pan mówił, że graliśmy z dużą motywacją i ambicją. Gdyby tak było wcześniej, i wszystko trochę inaczej się poukładało to na pewno byłoby lepiej, bo moim zdaniem potencjał drużyna ma.
Od początku sezonu mieliście pod górkę. Cały czas nie było wiadomo, czy Kotwica przystąpi do rozgrywek. Nie mieliście spokoju i komfortu pracy i przygotowania się, ta cała sytuacja mogła oddziaływać na waszą dyspozycję sportową?
-
Na pewno na wynik sportowy nie składa się jedna decyzja czy jeden moment. To był jakiś szereg małych zdarzeń, które w efekcie złożyły się na obraz tego, jak wyglądał ten sezon. Nasze miejsce i wynik to skutek różnych rzeczy, zarówno postawy zawodników jak i tych wspomnianych przez pana kłopotów. Przed sezonem i w trakcie rozgrywek nie było lekko i to sprawiło, że jest jak jest. Należy się w tej sytuacji cieszyć i uznać za sukces, że w ogóle Kotwica jest dalej w ekstraklasie. Za moich działań trenerskich było jednak widać, że zawodnicy mają możliwości, chęci i ochotę do tego by grać dobrze.
Jeśli Kotwicy uda się przystąpić w nowym sezonie go rozgrywek ma pan ochotę być dalej częścią tej drużyny?
-
Zdecydowanie tak, mieszkam w Kołobrzegu i chciałbym być związany z tą drużyną. Można powiedzieć, że w tym sezonie włożyłem tyle serca i energii w ten zespół, że naprawdę byłoby fajnie dalej być częścią Kotwicy. Nie chcę rozmyślać co będzie, co się wydarzy. Zostaje czekać i myśleć pozytywnie, że ten zespół dalej będzie i będzie dalej można ciągnąć tą tradycję i dołożyć coś od siebie.