Zielonogórzanie, dzięki zwycięstwu w Słupsku, objęli prowadzenie w serii i są na najlepszej drodze do półfinału. W piątek można było odnieść wrażenie, że w pełni kontrolują oni przebieg boiskowych wydarzeń: - Chcieliśmy przede wszystkim zagrać, jak w meczu numer dwa. Musieliśmy pokazać podobną intensywność do tej wtorkowej i udało nam się wykonać to zadanie w pełni. Wiedzieliśmy, że w Słupsku, przy tak żywiołowo reagującej publiczności, gra się bardzo ciężko, ale udało nam się wygrać. Seria nie jest jednak skończona, więc musimy postarać się o kolejny dobry wynik w niedzielę - powiedział rzucający Stelmetu, Kamil Chanas.
Kapitan zielonogórskiej ekipy indywidualnie był jednym z liderów swojego zespołu w Słupsku: - Dzisiejszy dzień był niewątpliwie dla mnie udany, co chyba było widać na parkiecie, gdzie czułem się bardzo dobrze. Jednak każdy w naszym zespole zagrał świetnie i dołożył swoją cegiełkę do tego zwycięstwa - zauważył 28-latek.
W meczu numer jeden, kiedy Walter Hodge grał bardzo dużo gra Stelmetu wyglądała fatalnie, w meczu numer dwa Portorykańczyk nie zagrał wcale, a w potyczce numer trzy niecałe dziesięć minut i wtedy Stelmet wyglądał, jak prawdziwy zespół. Czy zielonogórska drużyna nie prezentuje się lepiej bez swojego gwiazdora? - Tak to wygląda na chwilę obecną, ale nie wiem czy taka do końca jest prawda. Walter dzisiaj nie grał zbyt wiele, ale kiedy przebywał na parkiecie to dawał z siebie wszystko. Nie ważne jest kto, ile zdobywa punktów. Ważny jest wynik zespołowy, a ten był dla nas dzisiaj niewątpliwie korzystny - zakończył Chanas.
ps. mam prośbę kapitanie - pomóżcie Walterowi wrócić do drużyny!