Efekt? Największe zwycięstwo Heat w fazie playoffs w historii klubu (115:78) oraz najbardziej bolesna porażka w postseason dla Bulls.
Miami prowadzi w serii 2-1 i pytanie brzmi czy Byki mają jeszcze paliwo w baku, by przeciwstawić się obrońcom tytułu?
Spotkanie numer 3 nie było, co prawda tak brudne jak druga potyczka, ale nie zabrakło kilku akcji "pod napięciem". Już w I. kwarcie Joakim Noah przesadnie zaatakował Chrisa Andersena, po tym jak "Birdman" wylądował na Robinsonie. Później nerwy puściły doświadczonemu Nazrowi Mohammedowi, który nie wytrzymał spięcia z LeBronem i mocno pchnął "Króla Jamesa" na parkiet. Obaj panowie otrzymali po przewinieniu technicznym, ale z boiska za agresywne zachowanie wyleciał tylko Mohammed. – Nie udaję. Nie muszę flopować. Gram agresywnie. Nie "nurkuję". Nigdy nie byłem tego typu gościem – zarzeka się MVP sezonu zasadniczego, LeBron James.
Chłodnej głowy po ostatnim meczu nie zachował też trener Chicago - Tom Thibodeau. W komentarzach pomeczowych szkoleniowiec pozwolił sobie skrytykować prace sędziów, stwierdzając że jego zespół w zerowym stopniu skorzystał z gwizdków arbitrów. Od tego sezonu liga NBA bardzo wyczuliła się na reakcje zawodników i trenerów, stąd nikogo nie dziwi kara finansowa dla Toma Thibodeaua w wysokości 35 tysięcy dolarów.
Poza krytyką sędziowską, oba zespoły mają twardszy orzech do zgryzienia. W przypadku Bulls, to trapiące problemy zdrowotne. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w meczu nr 4 nie zagra Kirk Hinrich (łydka) i Luol Deng. W przypadku Sudańczyk sprawa była naprawdę poważna, ponieważ u zawodnika podejrzewano nawet zapalenie opon mózgowych. Na szczęście, Deng wrócił już do treningów, ale jego organizm jest na tyle osłabiony, iż skrzydłowy nie wytrzymuje nawet lekkich obciążeń. – Ich przywództwo. Tego najbardziej brakuje nam ze strony Lu i Kirka. (…) To na pewno wielki plus. Jest jak jest. Nie mam zamiaru się obwiniać za ten stan rzeczy. Jako zawodnik kontrolujesz tylko, to co możesz, i to jest właśnie to maximum energii i pomoc, jaką możesz wnieść na boisko – stwierdza środkowy Chicago, Joakim Noah.
Sztab trenerski Heat martwi kondycja kolana Dwyane’a Wade’a, który w ostatnim meczu oddał tylko 7 rzutów z gry notując zaledwie 10 punktów. Sam zawodnik twierdzi, że jego dyspozycja wynikała bardziej z agresywnej obrony Bulls, niżeli z problemów zdrowotnych. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale jedno jest pewne, że żaden z czołowych zawodników NBA nie przyzna się do doskwierającego bólu kolan czy pleców. Na tym niebotycznie wysokim poziomie, takie dolegliwości to "normalka".
Podsumowując jest to mecz ostatniej szansy dla Chicago Bulls. Jedyna okazja, by jeszcze odwrócić losy serii, zanim rywalizacja ponownie przeniesie się na Florydę, gdzie będzie niezwykle ciężko o zwycięstwo. Mimo braku strzelców, poza Marco Belinellim, stagnacją ofensywną i wielką niewiadomą, jaką jest dyspozycja Nate’a Robinsona, Bulls z pewnością zostawią na parkiecie 200% zaangażowania. "Byki" są charakterne, zawsze walczą do końca i nigdy nie składają przedwcześnie broni. Do tego agresywna postawa na obu tablicach i przebudzenie Carlosa Boozera w meczu nr 3 (21 pkt, 10/16 FG), są dla mnie wystarczające by zdecydować się na typ Chicago w handicapie (+7,5).