- Myślę, że Turów wyszedł na to pierwsze spotkanie nieco "przestraszony". Trener Rajković mówi, że nie docenili przeciwnika, ja z kolei twierdzę, iż byli nieco powiązani, nie grali swojej koszykówki. Wiadomo, że Turów jest bardzo groźny, jeżeli trafia z dystansu. Ten element muszą poprawić. To był mecz na wysokim poziomie, jeśli chodzi o defensywę z jednej i drugiej strony - charakteryzuje pierwsze spotkanie finałowe Mariusz Niedbalski, trener Trefla Sopot.
Co w takim razie muszą zmienić zgorzelczanie, jeśli marzą o zwycięstwie w drugim spotkaniu? - Myślę, że jest to kwestia poukładania pewnych rzeczy w głowie. Muszą do tej serii bardziej zrelaksowani. Jeśli zagrają na swoim normalnym poziomie to powinni wygrać. W wielu fragmentach meczu grali zbyt nerwowo, popełniali za dużo strat. Oni potrafią kontrolować mecz, zagrać na bardzo równym poziomie. To muszą zrobić w kolejnych meczach - dodaje Niedbalski.
Trener Trefla Sopot podkreśla dużą rolę Quintona Hosley'a w tym zwycięstwie. - Dużą rolę w pierwszym meczu odegrał Hosley, który był znakomitą odpowiedzią na Opacaka. Amerykanin jest świetnym defensorem. On zaczyna bronić na początku meczu "jedynki", tak samo było przeciwko nam, kiedy krył Franka Turnera. Ma nieprawdopodobny dar do przewidywania podań, przechwytywania piłek. Na to trzeba uważać. Jednym z kluczowych aspektów tej rywalizacji jest uruchomienie Ivana Opacaka - ocenia Mariusz Niedbalski.
Opiekun sopocian jest zdania, że faworytem rywalizacji nadal pozostaje PGE Turów Zgorzelec. - PGE Turów prezentował się w tym sezonie najrówniej, grali swoją koszykówkę w dobrych i złych momentach. Umiejętnie połączyli rozgrywki w lidze VTB oraz TBL. Uważam, że pomimo pierwszej porażki to Turów jest nadal faworytem tej serii - podkreśla trener Trefla Sopot.