Powrót do zespołowej koszykówki
W dwóch pierwszych meczach gracze Miodraga Rajkovicia kompletnie nie przypominali drużyny z sezonu zasadniczego. W wielu fragmentach zawodnicy podejmowali indywidualne próby, zapominając o założeniach całego zespołu. Szczególnie w trudnych momentach niektórzy gracze za bardzo uwierzyli w swoje indywidualne umiejętności (Russell Robinson, Djordje Micić). Warto tutaj nadmienić, że w dwóch pierwszych meczach zgorzelczanie zanotowali łącznie tylko 21 asyst.
- Musimy grać swój styl gry. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby Stelmet narzucił ich styl gry. Musimy zachować więcej spokoju, być bardziej konsekwentni w ataku - twierdzi Michał Chyliński, kapitan PGE Turowa Zgorzelec.
Zneutralizowanie Quintona Hosley'a
W teorii wydaje się to bardzo proste, ale ciężko wdrożyć to w praktykę. Zgorzelczanie na własnej "skórze" przekonują się o wielkiej sile Quintona Hosley'a. Amerykanin znajduje się w świetnej formie, w drugim meczu zaliczył double-double (22 punkty, 10 zbiórek). Stanowi zaporę nie do przejścia dla Robinsona oraz Ivana Opacaka. Gracze ze Zgorzelca zapowiadają, że w meczach w Zielonej Górze postarają się powstrzymać Hosley'a.
- Musimy sobie z tym poradzić. W najbliższych meczach liczę, że uda nam się trochę tę jego rolę zmniejszyć - dodaje Chyliński.
Uruchomienie duetu Opacak - Zigeranović
Zgorzelczanie muszą się zrobić wszystko, żeby "przywrócić do życia" ich lidera - Ivana Opacaka. Bośniak w pierwszym meczu zdobył tylko trzy punkty, nieco lepiej było w drugim spotkaniu (14 oczek), ale to wciąż za mało. Trener Rajković musi "na szybko" wdrożyć jakiś pomysł, żeby Opacak znów był prawdziwym liderem Turowa w ataku. Problemem jest także słabsza dyspozycja Ivana Zigeranovicia, który nie radzi sobie ze środkowymi Stelmetu Zielona Góra. W dwóch pierwszych meczach łącznie zdobył tylko 11 punktów.
Poprawa skuteczności z linii rzutów wolnych
W dwóch pierwszych meczach zgorzelczanie przestrzeli aż 16 rzutów wolnych, po osiem w każdym spotkaniu. W drugim pojedynku gracze PGE Turowa nie potrafili wykorzystać tego, że sędziowie kilka razy ukarali zawodników oraz trenera Mihailo Uvalina przewinieniami technicznymi.
Marcin Stefański dla Sportowefakty.pl o rywalizacji finałowej:
- Patrząc na styl Stelmetu Zielona Góra to wynik 2:0 nie jest zaskoczeniem, aczkolwiek spodziewałem się, że będzie 1:1. Po pierwszym meczu, można było się tego spodziewać, że Stelmet może odnieść drugą wygraną. Uważałem, że faworytem tej rywalizacji jest właśnie ekipa z Zielonej Góry. Typowałem wynik 4:2.
Co według Marcina Stefańskiego musi się stać, żeby PGE Turów wrócił do rywalizacji?
- Myślę, że kluczem jest obrona, bo Stelmet ma wielki potencjał w ataku. Widać, że naprawdę Quinton Hosley gra naprawdę bardzo dobre zawody. Ciężko go będzie powstrzymać. Aczkolwiek PGE Turów ma takich graczy, żeby go zneutralizowali. Solidna gra w obronie plus konsekwentna gra w ataku może dać zgorzelczanom sukces.