Najpierw w sezonie 2008/2009 w PGE Turowie Zgorzelec, a następnie dwa lata temu w Treflu Sopot - tak wygląda "polska" część kariery Johna Turka, amerykańskiego środkowego, który w obu przypadkach był integralną postacią swojego zespołu. W PGE Turowie Turek notował przeciętnie 8,2 punktu i 4,5 zbiórki w ciągu 19 minut spędzanych na parkiecie, zaś w Treflu te statystyki były nawet lepsze - 13,9 punktu i 6,2 zbiórki w 26 minut.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
- Polskę zawsze będę kojarzył bardzo dobrze. Przecież rok temu chciałem zostać w Sopocie, ale czasami dzieje się tak, że zawodnik i klub nie dochodzą do porozumienia. Dlatego wybrałem Niemcy - mówi Turek.
Amerykanin wybrał grę w niemieckiej Bundeslidze, a konkretnie - w zespole Neckar Riesen Ludwigsburg, który miał odbudować się po słabym sezonie zakończonym 16. miejscem. Niestety, rozgrywki 2012/2013 okazały się jeszcze gorsze dla ekipy z Wirtembergii - drużyna zakończyła je na 17. pozycji.
W tej sytuacji amerykański center (indywidualnie rozegrał bardzo dobry sezon - 13,punktu i 6,2 zbiórki) nie rozważa pozostania w Ludwigsburgu. Możliwe, że... ponownie będzie występował w Polsce.
- Rozmawiałem z moim agentem, który powiedział mi, że otrzymał sygnał z Tauron Basket Ligi, że jest zainteresowanie moją osobą. Bardzo mnie to cieszy, bo nie mam nic przeciwko ponownej grze w waszym kraju. Możliwe, że znowu zagram w Polsce. Nie powiem jaki klub konkretnie kontaktował się z moim agentem. Mogę jedynie zdradzić, że to drużyna z czołówki, która bardzo poważne myśli o grze w europejskich pucharach. To by mi odpowiadało - tłumaczy Turek.