Bartosz Półrolniczak: Wiadomo już, że nie zostaniesz w Dąbrowie Górniczej, jak wobec tego wygląda sprawa twojej przyszłości?
Marek Piechowicz:
Cały czas czekam na wieści od agenta, który pomaga mi znaleźć właściwe dla mnie miejsce.
Jakaś drużyna ma większe szanse na pozyskanie cię czy wszystko jest jeszcze otwarte?
-
Jak wspomniałem, czekam na wieści od mojego menadżera, który szuka dla mnie jak najlepszego miejsca. Będzie trzeba jeszcze trochę poczekać.
Pytam celowo, bo pojawiły się pewne informacje w prasie, że trener Szczubiał widziałby ciebie, Doaksa i Tillera w Kotwicy Kołobrzeg. Jak to skomentujesz?
-
Bardzo cenię trenera Szczubiała, pod jego skrzydłami rozwinąłem się jako koszykarz, nabrałem doświadczenia i świetnie czułem się podczas naszej współpracy. Nic mi jednak nie wiadomo o owym zainteresowaniu, więc poczekam co przyniesie przyszłość.
Był w ogóle temat twojego pozostania w Dąbrowie Górniczej czy sam postanowiłeś zmienić otoczenie?
-
Bardzo trudne pytanie, więc udzielę krótkiej odpowiedzi: Dąbrowa nie chciała mnie u siebie, a ja nie chciałem zostać w MKS-ie.
W grę wchodzi tylko powrót do PLK czy może to być także 1 liga?
-
Chciałbym bardzo wrócić do ekstraklasy, aby móc się dalej rozwijać i podnosić swoje umiejętności.
Co wobec tego będzie dla ciebie najważniejsze przy wyborze nowej drużyny?
-
Główny cel to cały czas bycie podstawowym graczem zespołu, gdziekolwiek się znajdę. Ostatniego sezonu nie zaliczam do udanych więc chce wrócić na właściwy tor i udowodnić sobie, że jestem coś wart.
Gra w 1 lidze spełniła twoje oczekiwania czy jednak lepiej czułeś się na parkietach ekstraklasy?
-
W 1 lidze jak i w ekstraklasie jest wysoki poziom i trzeba dawać z siebie 100 procent, żeby być wartościowym zawodnikiem. Porównując ostatni sezon z poprzednim to mogę śmiało stwierdzić, że lepiej czułem się w PLK.
Wspominasz jakoś szczególnie grę w Siarce Jezioro? Pytam, bo na swoim profilu na facebooku masz dalej zdjęcie profilowe w koszulce tarnobrzeskiej drużyny.
-
Bardzo miło wspominam czas spędzony w Siarce. Świetna atmosfera, fantastyczni kibice oraz wspaniali koledzy z drużyny. To już jednak przeszłość i trzeba się skupić na przyszłości. Zdjęcie ma przedstawiać mnie z piłką, bo to moja pasja.
Wracając do ostatniego sezonu, chyba możesz być zawiedziony. Kontuzja nie pozwoliła ci osiągnąć szczytu formy.
-
Dwa miesiące ciężkiej pracy przed sezonem poszły na marne. Później bardzo ciężko było mi wrócić, nawet nie do formy a do normalnego funkcjonowania. Kostka długo mnie bolała i ograniczała moje ruchy. Nie chcę sobie tego przypominać, bo gdyby nie ta kostka sezon mógłby wyglądać zupełnie inaczej.
Wynik drużynowy też chyba poniżej oczekiwań, jak go oceniasz z perspektywy czasu?
-
Zeszły sezon był burzliwy. Ja tydzień przed rozpoczęciem sezonu skręciłem kostkę. Później poważnego urazu doznał Grzesiek Grochowski, co wykluczyło go z gry na kilka miesięcy. Również kilka innych czynników sprawiło, że tak wyglądała nasza gra. Cała drużyna bardzo chciała dojść do finału, ale niestety Krosno okazało się od nas mocniejsze, lepiej przygotowane i dlatego odpadliśmy.
Końcowe rozstrzygnięcia w 1 lidze nie zaskoczyły cię? Chodzi mi głównie o bardzo dobrą postawę waszych pogromców - MOSIR-u Krosno?
-
Pogromem bym tego nie nazwał, przegraliśmy 3:2. Drużyna z Krosna była mocna, więc nie zdziwiło mnie, że doszli do finału. To jednak Śląsk dominował w całym sezonie i potwierdził to w najważniejszym momencie rozgrywek. Można było się tego spodziewać.