Karol Wasiek: Czy możemy mówić o tym, że wielka koszykówka przenosi się na południe Polski, a Trójmiasto znalazło się w odwrocie? Ostatni sezon był kiepski w wykonaniu trójmiejskich ekip.
Adam Wójcik: Czy w odwrocie? Nie wiem. Myślę, że trzeba z tego wyciągnąć wnioski i zobaczyć, gdzie popełniło się błędy. Nie mnie to oceniać. Od dłuższego czasu w Trójmieście znajdowały się dwa bardzo dobre kluby, które biły się o najwyższe cele. Ja sam miałem okazję występować w zespole Prokomu Trefla Sopot. Udało się zdobyć mistrzostwo Polski dla Trójmiasta. I to było fantastyczne, ale co jakiś czas to wszystko się zmienia. Przed erą Trójmiasta był Wrocław, który dominował.
Teraz Stelmet będzie nowym dominatorem?
- Nie wiem. Stelmet po raz pierwszy w historii zdobył mistrzostwo Polski. To największy sukces klubu. Zobaczymy, czy ich sponsor nadal będzie tak hojnie spoglądał w stronę koszykówki, czy działacze będą mieli "otwartą głowę" przy podejmowaniu decyzji. Jeśli ta nauka z tego sezonu nie pójdzie w las to możemy być pewni, że coś "fajnego" urodzi się w Zielonej Górze. Jednakże czeka ich bardzo trudny sezon, bo nie dość, że będzie rywalizacja w polskiej lidze to jeszcze będzie Euroliga. To jest naprawdę "ciężki kawałek chleba".
Koszykówka we Wrocławiu się odrodzi?
- Z tego co się orientuję to Śląsk ma zagrać w ekstraklasie, ale czy będzie grał o najwyższe cele to trudno mi powiedzieć. Działacze klubu mają taki projekt, który zakłada, że w ciągu trzech najbliższych lat Śląsk ma zdobyć następne mistrzostwo Polski. Dają sobie trzy lata na mistrza Polski.
Który z polskich zawodników zrobił na Panu największe wrażenie podczas minionego sezonu?
- Bardzo fajnie zaprezentował się chociażby Michał Michalak. Moim zdaniem, powinien on nieco więcej szans dostawać od trenerów. Idzie nowa generacja, z czego możemy się bardzo cieszyć. Pokazują się, przebijają się do składów, rozpychają się łokciami.
Adam Waczyński gotowy do bycia liderem Trefla Sopot w przyszłym sezonie?
- Pokazał w tym sezonie, że potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie i to jest bardzo cenne. Nie boi się podejmować wyzwań. Pokazał, że potrafi dominować w drużynie. Szkoda, że nie miał kolegów, którzy by mu pomogli w tej najważniejszej części sezonu, ale to jest sport. Waczyński jest na tyle dojrzałym zawodnikiem, że może grać w reprezentacji Polski i pomóc jej w osiąganiu dobrych wyników.
Filip Dylewicz po wielu latach nosi się z zamysłem odejścia z Trefla Sopot. To chyba lekkie zaskoczenie?
- To prawda, bo Filip od wielu lat związany jest z Trójmiastem. Nie wyobrażam sobie innej opcji, ale los często pisze różne scenariusze.
Dylewicz nie był potrzebny reprezentacji?
- Filip sam mówił, że jeżeli ma dostać pięć minut do grania to nie jest w stanie wejść w rytm meczowy i coś pokazać. On zdaje sobie sprawę z tego, że nie chce zabierać miejsca młodszym zawodnikom, którzy muszą się ogrywać.