Karol Wasiek: Jak wygląda sprawa twojej przynależności klubowej? Gdzie zobaczymy Michała Chylińskiego w przyszłym sezonie?
Michał Chyliński: Prowadzę bardzo zaawansowane rozmowy z PGE Turowem Zgorzelec w sprawie podpisania nowej dwuletniej umowy, ale nie wszystko jeszcze jest dopięte na ostatni guzik. Cały czas rozmawiam jednak z innymi klubami zagranicznymi, dlatego troszkę czasu jeszcze minie zanim podejmę decyzję. Muszę tutaj podkreślić świetną robotę mojego agenta - Bartkę Sabina, który aktywnie wertuje rynek w celu znalezienia mi nowych propozycji.
Rozumiem, że warianty są dwa: albo PGE Turów Zgorzelec albo zagranica. Zgadza się?
- Tak, to prawda. Jeśli zostanę w Polsce, to w grę wchodzi tylko PGE Turów Zgorzelec. Jeśli wyjazd to pod uwagę biorę Włochy oraz Hiszpanię. Wiadomo, że jakby pojawiła się jakaś ciekawa propozycja z Hiszpanii to z pewnością rozważyłbym ją, ponieważ mam tam trochę "niedokończonych spraw", bo kiedyś zaczynałem tam moją karierę i nie do końca wszystko wyszło.
Z Poski jakieś inne kluby się odzywały?
- Z tego co wiem to kilka klubów się o mnie pytało, ale nie było konkretnych ofert.
Co z ofertami z zagranicy?
- Trzeba sobie powiedzieć, że w klubach zagranicznych sprawa wygląda nieco podobnie do Polski, ponieważ najpierw kontraktuje się zawodników krajowych, a dopiero później myśli się o graczach zagranicznych. W Polsce niewiele klubów podpisało jak na razie kontrakty z graczami zagranicznymi, myślą na razie o Polakach. Co do pytania, to dwa kluby zainteresowane są moją osobą.
Zgłaszają się kluby ze środka tabeli, czy może czołowe ekipy?
- Nie ma mowy o tym, żeby występował w drużynach z pierwszej czwórki, bo ja nawet nie chciałbym grać w takich zespołach, bo idąc do takiego klubu, człowiek skazuje się na to, że mecze ogląda raczej z perspektywy ławki rezerwowych. Jeśli miałbym wyjeżdżać, to raczej do drużyny ze środka tabeli, gdzie mógłbym wyrobić sobie nazwisko. W koszykówce chodzi o to, żeby grać, a nie siedzieć na ławce.
Ty w Polsce zamykasz się tylko i wyłącznie na Turów Zgorzelec, czy w przyszłości bierzesz pod uwagę inne kluby?
- Turów jest drużyną, którą darzę największym sentymentem w Polsce. To jest zespół, który pomógł mi w bardzo trudnym momencie mojej kariery, wyciągnęli do mnie rękę po kontuzji. Muszę tutaj podkreślić także to, że w Zgorzelcu są wspaniali kibice, dla których uwielbiam grać. Musiałoby się wydarzyć naprawdę coś niezwykłego, żebym zagrał gdzieś indziej w Polsce, ale oczywiście koszykówka to jest biznes. W Polsce jednak Turów jest najważniejszą drużyną.
Gdybyś dołączył do PGE Turowa Zgorzelec to prawdziwy polski dream-team by się utworzył...
- Na pewno tak. Jeśli dołączy Filip Dylewicz to na pewno będzie sporym wzmocnieniem. To bardzo doświadczony gracz. Dzięki niemu drużyna potrafi grać lepiej. To klasowy zawodnik. Byłaby fajna grupa Polaków i na pewno trener musiałby to dobrze poustawiać. Myślę jednak, że wszyscy jesteśmy na tyle doświadczeni, iż moglibyśmy stworzyć naprawdę fajną drużyną.
Mówisz, że w Hiszpanii masz niedokończoną robotę, ale w Polsce tego jednego trofeum wciąż brakuje na twoim koncie...
- Oczywiście. W Polsce jest dużo rzeczy, których nie osiągnąłem, więc jest pełne pole do popisu. Ja już nie jestem zawodnikiem pierwszej młodości i wydaję mi się, że to jest dobry moment na to, żeby wyjechać za granicę. Może to być ostatnia szansa...
Kiedy podejmiesz ostateczną decyzję?
- Chciałbym jak najszybciej podjąć decyzję, ale nie wszystko jest zależne ode mnie. Byłoby dobrze, gdybym tę decyzję podjął przed zgrupowaniem reprezentacji.