Karol Wasiek: Chyba nie możesz być zadowolony ze swojej postawy w lubelskim turnieju?
Thomas Kelati: Nie ma co ukrywać, że ta forma jest przeciętna. Przeciwko Ukrainie na pewno mogłem zagrać. Wszystko tak naprawdę uzależnione jest od mojego podejścia do gry, jest to kwestia mentalności. Trener zwracał mi uwagę podczas spotkań, że muszę być agresywniejszy. Spójrz na to, że zmieniłem swój poziom "agresywności" w sobotę i zagrałem znacznie lepiej. Wierzę, że podczas EuroBasketu będę odpowiednio przygotowany mentalnie do meczów.
Jaka jest twoja rola w zespole?
- Trener Bauermann wymaga ode mnie przede wszystkim tego, żebym grał z jak największą agresją. Nie ukrywam, że z tym mam drobne problemy. W obronie zazwyczaj jestem odpowiedzialny za krycie najlepszego zawodnika obwodowego wśród rywali. Z kolei jeśli mówimy o ofensywie to trener wymaga ode mnie tego, żebym starał się kreować pozycje kolegom, jak i sobie. Mamy bardzo utalentowaną grupę, w której jest wielu strzelców.
Jednakże ludzie w Polsce wciąż pamiętają ciebie, jako zawodnika, który z dystansu trafiał praktycznie wszystko, a teraz grasz nieco inaczej - więcej podajesz, kreujesz kolegom pozycje. Skąd taka odmiana?
- Kiedy byłem młodszy to bardziej koncentrowałem się na indywidualnych statystykach, liczyło się dla mnie to, ile punktów zdobyłem. Teraz myślę bardziej o drużynie, chcę robić to, czego wymaga ode mnie trener oraz zespół. Liczy się zwycięstwo mojej drużyny. Co z tego, jak zdobędę 20 bądź 30 punktów, jak moja drużyna przegra? Zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli chcemy wygrywać to każdy zawodnik musi być zaangażowany w grę. Zespół gra zdecydowanie lepiej w momencie, kiedy jest czterech-pięciu graczy, którzy mają podwójną zdobycz. Wówczas czujemy się lepiej, atmosfera jest znacznie lepsza, tworzy się chemia.
Rozumiem, że ta chemia w polskim zespole już zaistniała?
- Oczywiście. Z każdym dniem ta atmosfera jest coraz lepsza. Wiadomo, że wyniki budują tę chemię, ale my w meczach sparingowych udowodniliśmy swoja siłę. W zespole jest wielu ludzi, którzy w zabawny sposób potrafią rozładować emocje (śmiech).
Czasami jesteś ustawiany na pozycji rozgrywającego. Jak się czujesz jako "jedynka"?
- Bardzo komfortowo. Trener zapytał mnie ostatnio, jak się czuje jako rozgrywający. Odpowiedziałem mu, że nie dla mnie żadnego problemu, żeby grać na "jedynce". Grałem na tej pozycji w college'u oraz kilku klubach europejskich. Jestem przygotowany do gry na tej pozycji.
Jeśli masz do wyboru - podać do lepiej ustawionego kolegi albo samemu spróbować rzucić, to co wybierzesz?
- (chwila zastanowienia). W tej kadrze bardziej skłaniałbym się do tej pierwszej odpowiedzi. Aczkolwiek potrafię grać wymiennie. Mogę zarówno podawać, co pokazałem w meczu z Ukrainą, ale i rzucać, jak w spotkaniu z Wielką Brytanią. Zwróć uwagę na fakt, że mamy wielu świetnych zawodników - Lampe, Gortat i oni potrzebują piłki pod samym koszem.
Aczkolwiek zdajesz sobie sprawę z tego, że reprezentacja potrzebuje twoich punktów z obwodu.
- Oczywiście, że tak. Zdaję sobie z tego sprawę. Trener mi też o tym ostatnio mówił. Jednakże uwierz mi, że ja doskonale znam moment, w którym zespół potrzebuje moich punktów. Najważniejsze jest jednak to, żeby wszyscy byli zaangażowani w grę.
Jaki wpływ na twoją dyspozycję ma fakt, że w tym momencie nie masz klubu?
- Mam wiele ofert w tym momencie i nie martwię się o swoją przyszłość. W Hiszpanii chce mnie jeden klub, ale oferta cały czas jest za niska. Rozumiem to, że w tym roku rynek transferowy działa bardzo wolno i wszystko dzieje się nieco z opóźnieniem. Jestem cierpliwy, wkrótce podejmę decyzję.