Zawsze jest coś do udowodnienia - rozmowa z Ludwikiem Mięttą-Mikołajewiczem, prezesem Wisły Can Pack Kraków

Biała Gwiazda w sobotę zainauguruje sezon 2013/2014. O oczekiwaniach, zmianie trenera oraz sytuacji koszykówki opowiada jedna z najbardziej zasłużonych osób dla polskiego basketu.

Adam Popek: Przed nami cała, nowa edycja żeńskiej ekstraklasy. Czy Wisła Can Pack mimo posiadania wciąż uznanej marki ma coś do udowodnienia?

Ludwik Miętta-Mikołajewicz: Oczywiście, że tak. Rozpoczynając każde rozgrywki, nawet mając wyrobioną rangę trzeba pokazać iż się na nią zasługuje i dlaczego w ogóle mówimy o takim pojęciu w stosunku do danego zespołu. Rywalizacja toczona przez lata z Lotosem Gdynia przeniosła się w kierunku południowo-zachodnim. Obecnie to CCC Polkowice jest naszym największym konkurentem. W 2012 roku zwyciężyliśmy. Parę miesięcy temu zaś sytuacja wyglądała odwrotnie. Cóż, uroki sportu. Naturalnie, że za cel stawiamy sobie odzyskanie tytułu mistrzowskiego. Ponadto chcemy walczyć o główne trofeum w zmaganiach pucharu Polski i spróbować zająć dobre miejsce na europejskiej arenie. Dobre, czyli pośród uczestników elitarnego turnieju FinalEight Euroligi.

Awans do najlepszej ósemki Euroligi uważa pan za realny?

- Owszem, aczkolwiek będzie niewątpliwie trudno. Wciąż nie wiemy do końca jak potoczą się losy Uni Gyor po tym tragicznym wypadku. Zobaczymy czy zostaną zaprowadzone jakieś zmiany i czy Węgrzy w ogóle wystartują. Sam wyjazd do Stambułu jednak nie ma prawa przyjść łatwo.

Jakie według pana, wieloletniego trenera drużyna ma atuty?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo rozegraliśmy generalnie niewielką liczbę spotkań towarzyskich. Ja miałem okazję oglądać jedno, przeciwko Basketowi ROW Rybnik. Myśli jakie mi się w tym momencie nasuwają to, że najsilniejszą stroną teamu powinna być obrona.

Trener Svitek wielokrotnie zdążył podkreślić, iż od defensywy wszystko się zaczyna.

- Ja zawsze tak uważałem. Jeszcze pracując w roli szkoleniowca powtarzałem zdanie - najlepszym atakiem jest obrona.

Czyli podpisuje się pan pod filozofią Słowaka?

- Jasne. Zresztą rozmawiając przed podpisaniem kontraktu postawiłem mu wspomniany czynnik jako główne zadanie. Po drugie oczekuję czegoś, czego brakowało poprzednimi razy, mianowicie szybkich kontr. Wcześniej element ten nie występował, choć mieliśmy zawodniczki, które pod tym względem mogły być wykorzystane.

Najprostsza broń w koszykówce.

- Najprostsza. Widzieliśmy co Hiszpanie pokazali na zakończonych właśnie mistrzostwach Europy. Biegali do szybkiego ataku aż miło.

Co zadecydowało o zatrudnieniu właśnie tego coach'a?

- Rozpatrywaliśmy różne opcje. On akurat był wolny. Znaliśmy się z wcześniejszych sezonów i mogliśmy obserwować jak pracuje. Nie bez znaczenia jest fakt, że ma za sobą długą oraz owocną karierę zawodniczą. Szereg lat spędził w Niemczech. Dodatkowo włada płynnie językiem angielskim. Jak pamiętamy jego poprzednik komunikował się głównie przez asystenta, więc słowa nie trafiały bezpośrednio do odbiorcy. A przecież przekaz informacji ma kluczowe znaczenie w relacjach interpersonalnych.

Nie obawia się pan, że dzisiejsza trudna rzeczywistość ekonomiczna pogorszy sytuację kobiecej koszykówki?

- Bardzo. Dochodzą do mnie głosy o ciężkich realiach wielu innych klubów. Moim zdaniem wizerunek, popularność buduje się w pierwszej kolejności za sprawą reprezentacji, która tworzy klimat wokół dyscypliny. Niestety wyniki kadry żeńskiej i teraz męskiej nie stawiają naszego basketu w najjaśniejszym świetle. Natomiast mam nadzieję, że kluby sprostają oczekiwaniom, skutecznie powalczą na różnych frontach, dostarczając trochę radości.

Komentarze (0)