Już w inauguracyjnej kolejce kibice w Dąbrowie Górniczej mogli obejrzeć mecz, w którym nie brakowało walki, emocji i którego losy rozstrzygnęły się po dogrywce. Wydawało się, że gospodarzom uda się utrzymać prowadzenie, ale Stal zdołała się podnieść, dzięki przestojowi rywali. - Zaważyła sytuacja z Markiem (Szumełda-Krzycki w trzeciej kwarcie doznał urazu i nie mógł wrócić na boisko - wyj. red.), coś mu się stało, nie mógł grać, a my długo nie mogliśmy się pozbierać. Na szczęście, wyszliśmy na prostą - przyznał Patryk Wieczorek.
Młody rozgrywający od razu po zejściu Szumełdy-Krzyckiego z parkietu został wysłany na rozgrzewkę. Po trzech minutach pojawił się na boisku. MKS-owi grało się wtedy trudno, ale 16-letni rozgrywający (17 lat skończy 1 listopada) udźwignął ciężar pojedynku.
- To jest już taka pozycja, rozgrywający zawsze jest pod wielką presją, musimy sobie z tym poradzić. Biorąc pod uwagę końcówkę, jestem z siebie zadowolony - podkreślił.
Wieczorek miał powody do zadowolenia. Gdy inicjatywa należała do graczy z Ostrowa Wlkp. zmienił on Marcina Piechowicza i w ostatnich dwóch minutach regulaminowego czasu gry pokazał się z bardzo dobrej strony, wywalczył cztery rzuty wolne, z których wykorzystał dwa. Natomiast w dogrywce nie zadrżała mu ręka przy rzucie za trzy, po którym dąbrowianie zdominowali grę w tej odsłonie.
- Nie wahałem się ani chwili, gdyż trenerzy mi mówili, że jak tylko mam pozycję, to mam próbować takich rzutów. Byłem na to przygotowany, wiedziałem, że rywale wezmą mnie za młodego zawodnika, może nawet tak zwanego "frajera", a ja pokazałem im, że tak nie jest - podkreślił Patryk Wieczorek.