Dla każdego coś innego - rozmowa z Agnieszką Szott-Hejmej, zawodniczką Wisły Can Pack Kraków

Wicemistrzynie kraju do tej pory nie doznał porażki na parkietach BLK. O odniesionych triumfach, stylu i nadziejach w związku z rozgrywkami Euroligi opowiada reprezentantka Polski, Agnieszka Szott.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: Niedzielne zwycięstwo nad Artego, twoim poprzednim klubem było piątym w obecnym sezonie. Nie wiem czy się zgodzisz, ale chyba to pierwsza kwarta miała największy wpływ na losy pojedynku, gdyż później generalnie kontrolowałyście sytuację.

Agnieszka Szott-Hejmej:  Myślę, że tak. Wówczas przecież uzyskałyśmy bezpieczną, a zarazem dość dużą przewagę i tamta praca zaprocentowała. Jak sam powiedziałeś potrafiłyśmy dyktować warunki. Faktem jest, że zdarzył się przestój, różnica zmalała jednak trener momentalnie wziął czas, powiedział mocne słowa po czym od razu wróciłyśmy w pożądane miejsce. Zacieśniłyśmy obronę, a zawodniczki z Bydgoszczy wydaje mi się, że powoli opadały z sił. My wykorzystywałyśmy bowiem siedem - osiem dziewczyn. Przyjezdne natomiast grały praktycznie tą samą piątką. Niestety Justyna Jeziorna bardzo szybko odpadła wobec kontuzji, co bez wątpienia utrudniło rywalom zadanie.

Analizując przebieg rywalizacji widać, że sporo akcji wyprowadzacie na półdystans skąd seryjnie trafiacie. Między innymi temu elementowi zawdzięczacie pomyślny start.

- Owszem, ustawiamy zasłony, by poszczególne koszykarki mogły znaleźć sobie czyste pozycje w tamtych rejonach. Niemniej to nie wszystko. Choćby pod centrów przygotowaliśmy kilka zagrywek. Dla każdego coś innego! Taktyka została dobrana wszechstronnie i staramy się zmieniać warianty, uruchamiać różne drogi do kosza. Wiadomo, że nie zawsze wychodzi. Nadal nie ma perfekcyjnego zgrania. Zaledwie parę dni temu przyjechały dziewczyny zza Oceanu. One nie są tu długo. Dlatego sądzę, iż prawdziwe efekty dopiero przyjdą. Chciałabym aby już spotkania euroligowe pod tym względem wypadły lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o ilość strat. Wciąż za wiele ich popełniamy. Bez wątpienia należy coś zrobić, bo po prostu szkoda głupich zagrań.
Agnieszka Szott razem z zespołem ciężko pracuje, by Wisła grała coraz lepiej Agnieszka Szott razem z zespołem ciężko pracuje, by Wisła grała coraz lepiej
Ale przedstawicielki WNBA zaskakująco dobrze wprowadziły się do kolektywu.

- Nie no, pewnie! Potrzebowały dosłownie chwilki czasu żeby zrozumieć pewne schematy. Od razu zaczęły stanowić główną siłę Białej Gwiazdy. Polki do tego też coś dorzucą i tworzy się ciekawy całokształt. Jakoś tak to wygląda, że w dotychczasowych kolejkach odpowiedzialność przejmowali różni gracze. Ostatnio była Justyna Żurowska, wcześniej ja oraz Kasia Krężel. Z Artego dobrze zaprezentowała się Paulina Pawlak. Ta wszechstronność powinna posłużyć za atut drużyny.

Ja powiedziałbym nieprzewidywalność. Ciężko rozszyfrować taki team.

- Właśnie! Sama doskonale wiem, że zupełnie inaczej walczy się z zespołem, który ma mnóstwo broni jednocześnie. Kiedy poczynania opiera o jedną postać wtedy łatwiej przewidzieć jego zamiary, zastopować.

Ponadto poprawnie funkcjonuje szybki atak.

- Prawda? W drugiej połowie było super. Do przerwy uzyskałyśmy tą drogą niewiele "oczek", lecz potem przeprowadziłyśmy więcej rajdów, które trochę podcięły skrzydła bydgoszczankom.

W nadchodzących dniach z tego co wiem czeka was znowu okres wytężonej pracy. Ostatni przed inauguracją europejskich pucharów.

- Wierzę, że optymalna forma przyjdzie gdy nastaną trudniejsze fragmenty rozgrywek. Cykl treningowy przypuszczalnie został właściwie obmyślany pod ten czas. Ja akurat doświadczam czegoś nowego. Byłam przyzwyczajona de facto do rywalizacji ligowej. Otarłam się co prawda o FIBA Cup, tylko że on siłą rzeczy nie gwarantuje równie wysokiego poziomu. Część ekip nie traktuje go w tych samych kategoriach co ELW. My mamy możliwość występować w najbardziej prestiżowych zmaganiach i musimy zawzięcie ćwiczyć żeby sprostać wymaganiom.

Jedyna rzecz, do której należałoby się przyczepić to brak pełnej koncentracji. Dalej mają miejsce wahania dyspozycji.

- Zdecydowanie. Wystarczy przypomnieć sobie na przykład początek konfrontacji w Toruniu. Coach mówi żeby spróbować wtedy jakiejś kontry, zacieśnić obronę, trafić dwa, trzy razy z rzędu i następuje rozluźnienie. Potem wraca nasz normalny styl.

A może dopiero Euroliga naturalnie wymusi skupienie?

- Nie stawiajmy sprawy w ten sposób. My zawsze podchodzimy do potyczek profesjonalnie. Osobiście założyłam sobie, że chciałabym wygrać wszystkie boje i na końcu zdobyć mistrzostwo Polski. Później wobec napiętego terminarza będzie trudniej, aczkolwiek niemożliwe nie istnieje! Cieszy, że obecnie ten plan powolutku realizujemy.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×