O dwóch pierwszych meczach Nathan Healy chciałby jak najszybciej zapomnieć. W debiucie na parkietach Tauron Basket Ligi (mecz wyjazdowy przeciwko Czarnym Słupsk) zdobył 4 punkty (2/7 z gry). Był na tyle niewidoczny, że otrzymał od trenera Mindaugasa Budzinauskasa zaledwie 13 minut. Nie lepiej było w starciu z Rosą Radom - 15 minut, 2 punkty, 3 zbiórki. Po meczu bardzo niezaniepokojony jego dyspozycją był Roman Olszewski, który jasno dał do zrozumienia, że jeśli forma Amerykanina nie pójdzie szybko do góry, to opuści Starogard Gdański. - W poniedziałek na pewno przyjdzie do mnie na rozmowę. Musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić. Nie podoba mi się jego postawa i trzeba to jak najszybciej wyjaśnić - mówił prezes Kociewskich Diabłów.
Zawodnik na naszych przyznaje, że nie prezentuje się tak, jakby sobie tego życzył. - Nie gram dobrze, to fakt, ale taka jest czasem koszykówka. Mam problemy ze skutecznością, coś nie mogę się wstrzelić. Nie ukrywam, że swój czas od trenera chcę wykorzystać do maksimum, chcę jak najlepiej pomóc kolegom z drużyny i czasem jak człowiek za bardzo chce to mu nie wychodzi. W meczach przedsezonowych pokazałem jednak, że na mnie można liczyć. Mam nadzieję, że szybko się odbuduję - twierdzi Healy, któremu cały czas odpowiedniej pozycji w zespole szuka trener Budzinauskas. Amerykanin był wcześniej silnym skrzydłowym, ale coach Polpharmy widzi go jako niskiego skrzydłowego.
- Cały czas uczę się tej pozycji i na pewno trochę czasu potrzebuję. Nie uważam, żebym aż tak bardzo zawodził trenera, czy kolegów. Tragedii na pewno nie ma w moim wykonaniu - dodaje Healy.
Jak tę sytuację widzi trener Budzinauskas? - On bardzo się stara i bardzo chcę pokazać, lecz nie gra swojej koszykówki. Jest problem taki, że cały czas grał jako silny skrzydłowy. Teraz postanowiłem, że musi grać jako niski skrzydłowy. Bardzo się stara, lecz szkoda mi jako trenerowi, bo jest to fajny chłopak, który potrafi grać w koszykówkę. Przeżywa trudne chwile i bardzo mało daje ekipie - zaznacza Litwin.