W połowie drugiej kwarty, Dusan Katnić minął swojego rywala, ale po chwili nadział się na wystawione biodro innego zawodnika AZS Koszalin, Artura Mielczarka. Konsekwencją tego na placu gry już się nie pojawił, oglądając drugą część pojedynku z okładem z lodu na kolanie.
I choć uraz wyglądał bardzo groźnie (Katnić nie był w stanie sam dojść do ławki rezerwowych), to jednak już po meczu Serb wyszedł z szatni o własnych siłach.
- Gdyby było coś poważnego, to prawdopodobnie bym nie mógł iść sam, a jednak idę, więc może nie będzie tak źle. W pierwszej chwili wydawało mi się, że to nie będzie lekki uraz, ale teraz, już po meczu, sądzę, że to niekoniecznie musi być coś poważnego. Mam nadzieję, że nie będzie, bo bardzo chciałbym zagrać już w najbliższym meczu, jak nie pucharowym, to ligowym. Wszystko będzie jasne po badaniach - mówi Katnić.
Bez niego na parkiecie, włocławianie byli jeszcze w stanie obronić prowadzenie przed przerwą (42:31), a następnie utrzymywali kilkupunktową zaliczkę niemalże do samego końca. Niemalże, bowiem ostatnie słowo należało do gospodarzy.
- Bardzo żałuję tego meczu. Może gdybym mógł grać, odciążyłbym chłopaków, przecież żaden z nich nie jest typowym rozgrywającym. Jakś wielki pech nas spotyka, ale mam nadzieję, że to już jest koniec - dodaje Serb.
Przypomnijmy, że przed tygodniem urazu kolana nabawił się Paul Graham (nie zagra około 3-4 miesiące), a cały czas kontuzję stawu skokowego leczy Piotr Pamuła.